http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=xoT18KiMEVY
-W końcu jesteśmy rodziną marcheweczko- powiedział Lou przytulając się do bliskich- dziewczyny będą dopiero jutro, ale kazały ci przekazać, że są z tobą i tak jak my pomogą ci przez to wszystko przejść.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko wtulając się w ramię Zayna wybuchła głośniejszym płaczem...
W mojej pamięci,
Wszystkie małe rzeczy, jak sztylety w moich myślach.
W mojej pamięci.
Kiedy moje serce krwawiło słowami
których nigdy nie potrafiłam znaleźć.
Które zawsze chciałam ci powiedzieć, lecz nie mogłam.
-Wiem do cholery! Nie musisz mnie uświadamiać!- krzyknął prosto w twarz kruchej blondynki.
-Harry ale nie krzycz na mnie!
-A co mam zrobić?! Przytulać cię, tak?! Mogłem byś szczęśliwym mężem i ojcem aleee nie! Ja musiałem się z tobą zabawiać!
-Cooo?! Jak to zabawiać?!
-A tak too! Czy ty myślisz,że ja na prawdę jestem aż tak głupi i nie widzę tego, że z tobą w stosunku do mnie jak i do Zayna jesteś taka sama?! Dobrze wiem, że przez cały czas spotykałaś się ze swoim byłym!
-Ale skąd ty...
-Uwierz mi, że mam swoje sposoby...
-Nooo dobra. W sumie to masz rację ale to nie zmienia tego, że mimo wszystko zawsze możesz na mnie liczyć.
-Dzięki Pezz- powiedział i przytulił dziewczynę.
-Może pójdziemy do niej i spróbujemy z nią porozmawiać, co?
-Wiesz... A w sumie to czemu nie. Spróbować zawsze można.
Dziewczyna spojrzała na chłopaka i pociągnęła go za sobą w stronę szpitala, w którym leży jej była przyjaciółka, a jego była dziewczyna i przyszła żona zarazem.
-Nooo dobrze- odpowiedzieli.
-Pozdrówcie wszystkich ode mnie- powiedziała i przytuliła Louisa, Nialla (Niall nie jeździ do Irlandii ponieważ jego rodzice i brat w tym opowiadaniu mieszkają w Manchesterze odkąd ich syn i brat rozpoczął karierę) i Zayna do którego cichutko szepnęła:
-Uważaj na drodze. W okolicach Bradford było wczoraj kilka wypadków.
Na te słowa chłopak tylko skinął głową i pocałował dziewczynę w czoło.
-Liam ty chociaż jedź do domu się przebrać i zadzwonić na spokojnie do mamy- mówiła do brata gdy chłopcy już wszyli.
-Noo ale zostaniesz tu sama?!- pytał.
-Tak Liaś, zostanę.
-To będę za góra godzinkę.
-Dobrze. Uważaj na drodze.
-Będę uważał. Paa.
-No paa.
Ponieważ Ty odwracasz swoją twarz i teraz nie mogę cię nawet poczuć
Obracasz swoją twarz
I teraz nie mogę Cię nawet zobaczyć
Odejdź, dopóki nie staniesz pod moimi drzwiami.
Obróć swoją twarz, odejdź i zostań.
Obróć swoją twarz.
W mojej pamięci..
Byłam zraniona długo przed tym gdy się poznaliśmy.
Oh, w mojej pamięci.
Wciąż płoną odciski palców, które zostawiłeś.
Zawsze chciałam ci powiedzieć, ale nie mogłam.
Po prostu obróć swoją twarz, dopóki nie będę mogła cię więcej widzieć.
Obróć swoją twarz, dopóki nie będę mogła cię więcej widzieć.
Odejdź, dopóki nie staniesz pod moimi drzwiami.
Obróć swoją twarz, odejdź i zostań.
Obróć swoją twarz.
Za każdym razem, gdy cię odzyskuję
Przyprawiasz mnie o tysiące ran
A ja godzę się z tym jak głupia
Dziewczyna zamknęła za bratem drzwi swego szpitalnego pokoju. Wtedy przyszło najgorsze. Łzy samoistnie cisnęły się jej do oczu. Płakała, nie potrafiła przestać. Osunęła się po ścianie i usiadła na zimnej podłodze. Podniosła wzrok i spojrzała a duże okno. Wtedy coś ją tknęło. Z szafki wyciągnęła jakiś długopis i notes. Na ociekającej jej łzami kartce wyskrobała krótkie "Przepraszam, Kaja" i położyła ją na dużym łóżku. Podeszła do okna. Otworzyła je szeroko i odsunęła firankę. Zdjęła kapcie i po krześle wspięła się na wąski parapet. Gdy już stabilnie stała, spojrzała w dół. Gdy chciała już skoczyć, ktoś niespodziewanie objął ją w talii i ściągnął z parapetu zamykając też okno. Zapłakana dziewczyna wyrwała się z uścisku i zobaczyła Harrego.
-Czego ty ode mnie chcesz, co?! Kazałam wam chyba wyjść, tak?!- krzyczała krztusząc się swymi łzami.
-Wiem, że nie chcesz widzieć mnie ani Perrie ale my musimy z tobą porozmawiać.
-Taaak?! Ciekawe o czym?! Może opowiecie mi jak wam się układa w sprawach łóżkowych, tak?!
-Kaja przestań. Dobrze wiesz, że nie o to nam chodzi- wtrąciła się Perrie, która też dzisiejszego dnia płakała rzewnymi łzami.
-Taaaak?! To o co wam do cholery chodzi, co?! Boże nawet się w spokoju zabić nie mogę!- krzyczała tak głośno jak tylko mogła.
-Czego to w spokoju nie możesz zrobić?!- krzyknął przerażony Laim, który przed chwilą wrócił.
-Kiedy przyszliśmy do niej stała na parapecie i próbowała wyskoczyć przez okno, ale Harry dzięki Bogu zdążył ją ściągnąć- powiedziała Pezz.
-To prawda?! No powiedz mi! Chciałaś się zabić?! Boże drogi czy ty jesteś aż tak głupia?! Zaraz przyjadą rodzice to się im pochwalisz! - krzyczał do siedzącej na łóżku dziewczyny, nie uzyskując żadnego odzewu z jej strony.- Kaja do cholery mówię do ciebie! Kaja?!
Więc jaka jest teraz Twoja wymówka?
Co mamy to stracenia, od kiedy całkowicie się w tobie zagubiłam?
Dziewczyna nic nie mówiła. Trzymała się za klatkę piersiową i ciężko oddychała. Po chwili opadła na łóżko tracąc przy tym przytomność. Przestraszony Harry od razu pobiegł po lekarza.
Tak trudno uświadomić sobie, że nawet nie mogę Cię poczuć.
Trudno uświadomić sobie, że nie mogę nawet Cię zobaczyć.
Liam próbował ocucić siostrę z miernym skutkiem. Do sali wpadł lekarz. Zaraz przyszły za nim pielęgniarki. Kazali wyjść Liamowi, Hazzie i Pezz. Z pokoju słychać było krzyki. Głośne dźwięki wydobywające się z jakichś sprzętów. Po około godzinie z sali wyszedł lekarz.
-Czy jest tu jakaś rodzina pani Karoliny?- zapytał.
-Tak, jestem jej bratem- powiedział Li.
-A my jesteśmy jej rodzicami, co z nią?- powiedziała pani Payne stojąca za synem.
-Bardzo mi przykro to mówić. To szczerze mówiąc niesamowite zjawisko u tak młodej osoby...
-Noo powie nam pan?!- niecierpliwił się Liam.
-Tak. Już mówię. Po tym jak pan Harry o ile mnie pamięć nie myli ściągnął panią Payne z okna akcja jej serca momentalnie przyspieszyła i doszło do... zawału. Pacjentka teraz śpi. Wszystko jest już dobrze, sytuacja opanowana. Pana siostra potrzebuje teraz spokoju, więc prosiłbym ograniczyć jej kontakty z tą dwójką- powiedział patrząc na Harrego i Perrie.
-Dobrze proszę pana. Ci państwo się to już nigdy nie pojawią i ja osobiście tego dopilnuję- powiedział Li.
-Trzymam pana za słowo- odpowiedział mężczyzna i udał się do swego gabinetu.
-Mama?! Dawno tu jesteście?
-Nie skarbie, weszliśmy na oddział w momencie gdy lekarz wyszedł z pokoju Kajuni- powiedziała.
-Rozumiem. Cześć tato.
-Cześć synku- powiedział i przytulił Liama.
-Harry ja nie chcę się kłócić ani z tobą ani z Perrie, ale lepiej będzie jak oboje już więcej nie odwiedzicie mojej córki w szpitalu- powiedział pan Payne.
-Dobrze. Postaramy się nie przychodzić. Z wyjaśnieniami i przeprosinami poczekamy, do wyjścia Kai ze szpitala.
-Jak tam sobie chcecie- powiedziała mama Liama i Kai.
-Harry jedź do mamy. Odpocznij- powiedział Li podchodząc do przyjaciela.
-Liam wybacz mi. Ja... ja jestem głupi... wybaczcie mi wszyscy. Nie wiem co mnie opętało- powiedział a Pezz szturchnęła go w ramię- noo co?! Prawda jest taka, że łączyło nas tylko łóżko i nic poza tym, więc nie oczekuj ode mnie tego, że będę tu teraz się nad nami rozczulał....Po prostu usunę się z życia Kai do póki nie wydobrzeje. Do widzenia.
Chłopak zabrał swój płaszcz i zniknął za drzwiami windy.
Więc odejdź, dopóki nie staniesz pod moimi drzwiami.
Obróć swoją twarz, odejdź i zostań.
Obróć swoją twarz.
Obróć swoją twarz i zostań.
Obróć swoją twarz.
____________________________________________________________________________
Jeśli podoba się wam ten rozdział zostawcie pod nimi
10 komentarzy a już w piątek pojawi się kolejny ;****
M<3
-W końcu jesteśmy rodziną marcheweczko- powiedział Lou przytulając się do bliskich- dziewczyny będą dopiero jutro, ale kazały ci przekazać, że są z tobą i tak jak my pomogą ci przez to wszystko przejść.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko wtulając się w ramię Zayna wybuchła głośniejszym płaczem...
W mojej pamięci,
Wszystkie małe rzeczy, jak sztylety w moich myślach.
W mojej pamięci.
Kiedy moje serce krwawiło słowami
których nigdy nie potrafiłam znaleźć.
Które zawsze chciałam ci powiedzieć, lecz nie mogłam.
~Przed szpitalem~
-To wszystko nasza wina!-Wiem do cholery! Nie musisz mnie uświadamiać!- krzyknął prosto w twarz kruchej blondynki.
-Harry ale nie krzycz na mnie!
-A co mam zrobić?! Przytulać cię, tak?! Mogłem byś szczęśliwym mężem i ojcem aleee nie! Ja musiałem się z tobą zabawiać!
-Cooo?! Jak to zabawiać?!
-A tak too! Czy ty myślisz,że ja na prawdę jestem aż tak głupi i nie widzę tego, że z tobą w stosunku do mnie jak i do Zayna jesteś taka sama?! Dobrze wiem, że przez cały czas spotykałaś się ze swoim byłym!
-Ale skąd ty...
-Uwierz mi, że mam swoje sposoby...
-Nooo dobra. W sumie to masz rację ale to nie zmienia tego, że mimo wszystko zawsze możesz na mnie liczyć.
-Dzięki Pezz- powiedział i przytulił dziewczynę.
-Może pójdziemy do niej i spróbujemy z nią porozmawiać, co?
-Wiesz... A w sumie to czemu nie. Spróbować zawsze można.
Dziewczyna spojrzała na chłopaka i pociągnęła go za sobą w stronę szpitala, w którym leży jej była przyjaciółka, a jego była dziewczyna i przyszła żona zarazem.
~Szpitalny pokój Kai~
-Chłopcy dziękuję wam ale powinniście chociaż na dzisiaj jechać do rodziców. Mi się nic nie stanie. Liam ze mną będzie.-Nooo dobrze- odpowiedzieli.
-Pozdrówcie wszystkich ode mnie- powiedziała i przytuliła Louisa, Nialla (Niall nie jeździ do Irlandii ponieważ jego rodzice i brat w tym opowiadaniu mieszkają w Manchesterze odkąd ich syn i brat rozpoczął karierę) i Zayna do którego cichutko szepnęła:
-Uważaj na drodze. W okolicach Bradford było wczoraj kilka wypadków.
Na te słowa chłopak tylko skinął głową i pocałował dziewczynę w czoło.
-Liam ty chociaż jedź do domu się przebrać i zadzwonić na spokojnie do mamy- mówiła do brata gdy chłopcy już wszyli.
-Noo ale zostaniesz tu sama?!- pytał.
-Tak Liaś, zostanę.
-To będę za góra godzinkę.
-Dobrze. Uważaj na drodze.
-Będę uważał. Paa.
-No paa.
Ponieważ Ty odwracasz swoją twarz i teraz nie mogę cię nawet poczuć
Obracasz swoją twarz
I teraz nie mogę Cię nawet zobaczyć
Odejdź, dopóki nie staniesz pod moimi drzwiami.
Obróć swoją twarz, odejdź i zostań.
Obróć swoją twarz.
W mojej pamięci..
Byłam zraniona długo przed tym gdy się poznaliśmy.
Oh, w mojej pamięci.
Wciąż płoną odciski palców, które zostawiłeś.
Zawsze chciałam ci powiedzieć, ale nie mogłam.
Po prostu obróć swoją twarz, dopóki nie będę mogła cię więcej widzieć.
Obróć swoją twarz, dopóki nie będę mogła cię więcej widzieć.
Odejdź, dopóki nie staniesz pod moimi drzwiami.
Obróć swoją twarz, odejdź i zostań.
Obróć swoją twarz.
Za każdym razem, gdy cię odzyskuję
Przyprawiasz mnie o tysiące ran
A ja godzę się z tym jak głupia
Dziewczyna zamknęła za bratem drzwi swego szpitalnego pokoju. Wtedy przyszło najgorsze. Łzy samoistnie cisnęły się jej do oczu. Płakała, nie potrafiła przestać. Osunęła się po ścianie i usiadła na zimnej podłodze. Podniosła wzrok i spojrzała a duże okno. Wtedy coś ją tknęło. Z szafki wyciągnęła jakiś długopis i notes. Na ociekającej jej łzami kartce wyskrobała krótkie "Przepraszam, Kaja" i położyła ją na dużym łóżku. Podeszła do okna. Otworzyła je szeroko i odsunęła firankę. Zdjęła kapcie i po krześle wspięła się na wąski parapet. Gdy już stabilnie stała, spojrzała w dół. Gdy chciała już skoczyć, ktoś niespodziewanie objął ją w talii i ściągnął z parapetu zamykając też okno. Zapłakana dziewczyna wyrwała się z uścisku i zobaczyła Harrego.
-Czego ty ode mnie chcesz, co?! Kazałam wam chyba wyjść, tak?!- krzyczała krztusząc się swymi łzami.
-Wiem, że nie chcesz widzieć mnie ani Perrie ale my musimy z tobą porozmawiać.
-Taaak?! Ciekawe o czym?! Może opowiecie mi jak wam się układa w sprawach łóżkowych, tak?!
-Kaja przestań. Dobrze wiesz, że nie o to nam chodzi- wtrąciła się Perrie, która też dzisiejszego dnia płakała rzewnymi łzami.
-Taaaak?! To o co wam do cholery chodzi, co?! Boże nawet się w spokoju zabić nie mogę!- krzyczała tak głośno jak tylko mogła.
-Czego to w spokoju nie możesz zrobić?!- krzyknął przerażony Laim, który przed chwilą wrócił.
-Kiedy przyszliśmy do niej stała na parapecie i próbowała wyskoczyć przez okno, ale Harry dzięki Bogu zdążył ją ściągnąć- powiedziała Pezz.
-To prawda?! No powiedz mi! Chciałaś się zabić?! Boże drogi czy ty jesteś aż tak głupia?! Zaraz przyjadą rodzice to się im pochwalisz! - krzyczał do siedzącej na łóżku dziewczyny, nie uzyskując żadnego odzewu z jej strony.- Kaja do cholery mówię do ciebie! Kaja?!
Więc jaka jest teraz Twoja wymówka?
Co mamy to stracenia, od kiedy całkowicie się w tobie zagubiłam?
Dziewczyna nic nie mówiła. Trzymała się za klatkę piersiową i ciężko oddychała. Po chwili opadła na łóżko tracąc przy tym przytomność. Przestraszony Harry od razu pobiegł po lekarza.
Tak trudno uświadomić sobie, że nawet nie mogę Cię poczuć.
Trudno uświadomić sobie, że nie mogę nawet Cię zobaczyć.
Liam próbował ocucić siostrę z miernym skutkiem. Do sali wpadł lekarz. Zaraz przyszły za nim pielęgniarki. Kazali wyjść Liamowi, Hazzie i Pezz. Z pokoju słychać było krzyki. Głośne dźwięki wydobywające się z jakichś sprzętów. Po około godzinie z sali wyszedł lekarz.
-Czy jest tu jakaś rodzina pani Karoliny?- zapytał.
-Tak, jestem jej bratem- powiedział Li.
-A my jesteśmy jej rodzicami, co z nią?- powiedziała pani Payne stojąca za synem.
-Bardzo mi przykro to mówić. To szczerze mówiąc niesamowite zjawisko u tak młodej osoby...
-Noo powie nam pan?!- niecierpliwił się Liam.
-Tak. Już mówię. Po tym jak pan Harry o ile mnie pamięć nie myli ściągnął panią Payne z okna akcja jej serca momentalnie przyspieszyła i doszło do... zawału. Pacjentka teraz śpi. Wszystko jest już dobrze, sytuacja opanowana. Pana siostra potrzebuje teraz spokoju, więc prosiłbym ograniczyć jej kontakty z tą dwójką- powiedział patrząc na Harrego i Perrie.
-Dobrze proszę pana. Ci państwo się to już nigdy nie pojawią i ja osobiście tego dopilnuję- powiedział Li.
-Trzymam pana za słowo- odpowiedział mężczyzna i udał się do swego gabinetu.
-Mama?! Dawno tu jesteście?
-Nie skarbie, weszliśmy na oddział w momencie gdy lekarz wyszedł z pokoju Kajuni- powiedziała.
-Rozumiem. Cześć tato.
-Cześć synku- powiedział i przytulił Liama.
-Harry ja nie chcę się kłócić ani z tobą ani z Perrie, ale lepiej będzie jak oboje już więcej nie odwiedzicie mojej córki w szpitalu- powiedział pan Payne.
-Dobrze. Postaramy się nie przychodzić. Z wyjaśnieniami i przeprosinami poczekamy, do wyjścia Kai ze szpitala.
-Jak tam sobie chcecie- powiedziała mama Liama i Kai.
-Harry jedź do mamy. Odpocznij- powiedział Li podchodząc do przyjaciela.
-Liam wybacz mi. Ja... ja jestem głupi... wybaczcie mi wszyscy. Nie wiem co mnie opętało- powiedział a Pezz szturchnęła go w ramię- noo co?! Prawda jest taka, że łączyło nas tylko łóżko i nic poza tym, więc nie oczekuj ode mnie tego, że będę tu teraz się nad nami rozczulał....Po prostu usunę się z życia Kai do póki nie wydobrzeje. Do widzenia.
Chłopak zabrał swój płaszcz i zniknął za drzwiami windy.
Więc odejdź, dopóki nie staniesz pod moimi drzwiami.
Obróć swoją twarz, odejdź i zostań.
Obróć swoją twarz.
Obróć swoją twarz i zostań.
Obróć swoją twarz.
____________________________________________________________________________
Jeśli podoba się wam ten rozdział zostawcie pod nimi
10 komentarzy a już w piątek pojawi się kolejny ;****
Boskiiiii!
OdpowiedzUsuńKofffammmm :* <3
http://www.facebook.com/CojakcoalelubienaCiebiepaatrzec moglibyście polubic :)
OdpowiedzUsuńNic dodać nic ująć!!!!!!
OdpowiedzUsuńBoże drogi nie strasz dziewczynooo! :) ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny jest :**
Next poproszę :)
Oooooj aaa cieee! :)
OdpowiedzUsuńJaki zajebisty! :***
Genialny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńKooooocham ten blooog! :***
Super super super! :)
OdpowiedzUsuńMasz talent! :**
Uwielbiam, ubóstwiam, kocham twój blog! <3
Too sie porobiło :)
OdpowiedzUsuńAle akcja! :) ;**
Super jest ten rozdział :)
Pisz szybko kolejny :**
Mistrzostwo świata po prostu! ;*
OdpowiedzUsuńDziewczyno ty naprawdę masz talent:) ;*
Pozdrawiam <3
Cudooo! *.*
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Alex <3
Cud, miód i orzeszki! :) ;*
OdpowiedzUsuńHarry :(
Kocham! :**