środa, 27 lutego 2013

`klaps nie zawsze oznacza przemoc, słońce!

-Przecież wiesz, że ja i tak cię kocham ma..- nie dokończyłam ponieważ mój nienormalny brat wepchnął mi do buzi kanapkę.
-Taaak lepiej!- powiedział i szeroko się uśmiechnął.
-Jesteś głupi- powiedziałam gdy jakimś cudem udało mi się połknąć kanapkę.
-Ojj sama powiedziałaś, że i tak mnie kochasz więc...
-Więc się zamknij bo zmienię zdanie- powiedziałam upijając łyk herbaty z kolorowego kubka.
-Eeeej! To moje!- krzyknął Liam.
-Taaak?! A to ty leżysz w szpitalu?- zapytałam.
-Noo nie.
-Noo to się ciesz baranie, że się z tobą dzielę.
-No dobra dobra. Cieszę się- powiedział i wystawił mi język.
-Taa bardzo jesteś dojrzały jak na swój wiek- powiedziałam szyderczo się uśmiechając.
-Jestem bardziej dojrzalszy od ciebie i pozostałej czwórki razem wziętych-!- oburzył się.
-Ode mnie też?- usłyszeliśmy znajomy głos, a po chwili ujrzeliśmy stojącą w drzwiach Danielle.
-Noo od ciebie to chyba nie..- powiedział i mocno przytulił swoją dziewczynę, która zbliżyła się do nas.
-Cześć kochanie!- powiedziała i przytuliła się do mnie.
-Kochanie?! Myślałem, że tylko do mnie tak mówisz!- powiedział mój brat, udając zazdrosnego.
-Hahahahahaha tylko się nie rozpłacz... kochanie- powiedziałam śmiejąc się z pozoru dorosłego i dojrzałego mężczyzny.
-Pff... goń się, mała!- powiedział i szturchnął mnie w ramię.
-Ty się goń!- oddałam mu.
-Niee bo ty- i tak zaczęliśmy się przepychać na moim szpitalnym łóżku.

Danielle.
Jadąc do szpitala miałam wyrzuty sumienia. Dlaczego? Już mówię. Wyrzuty sumienia miałam dlatego, że obiecałam Kai, że w drugi dzień świąt ją odwiedzę, lecz nie dałam rady. Padło mi auto. Szczęście, że mój tata się na tym zna i mi pomógł. Mam nadzieję, że Kaja się nie obraziła. Będąc już w tym dużym i jakże przerażającym budynku, kierowałam się na 2 piętro, na którym obecnie leży moja najlepsza przyjaciółka. Nadal nie mogę uwierzyć w to wszystko. Ona... ona poroniła, próbowała się zabić, dostała zawału. Dobry Boże, dlaczego ona?! Przecież to taka wspaniała osoba. Nie zrozumiem tego. Może nawet nie muszę. Po wyjściu z windy kierowałam się do prywatnego szpitalnego pokoju numer72. Taak to strasznie wielki szpital, który zapewne jest najlepszy w całym kraju... 72 sala znajduje się w sektorze prywatnym, do którego mogą dostać się tylko "ci ważni". Kaja nie znajduje się tutaj ze względu na chłopaków, o nieee. Kaja wbrew pozorom jest jedną z najlepszych modelek w całej Wielkiej Brytanii. Mnóstwo ludzi ją zna, podziwia i uwielbia. Przeprowadzają z nią wywiady, zapraszają do różnych programów itd. Jej kariera nabrała rozmachu po skończeniu liceum. Wtedy mogła wyjeżdżać gdzie tylko zapragnie, ponieważ studiuje zaocznie na akademii sztuk pięknych, tak jak Zayn. Ale już nie o tym. Stanęłam przed uchylonymi drzwiami sali 72. Zobaczyłam jak mój chłopak wpycha swojej siostrze całą kanapkę do buzi i mówi "tak lepiej" nie wiem o co im chodziło. Nie wnikam. Później natomiast zaczęli się sprzeczać i rozmawiać na temat dojrzałości mojego Liasia. Ojj głupki kochane. Weszłam do pomieszczenia. Przywitałam się z nimi i zaczęliśmy rozmawiać, jednak przed rozpoczęciem prawdziwej rozmowy musiałam ich rozdzielić, ponieważ zaczęli się trochę jakby bić. To jest Kaja i Liam, ich nigdy nie ogarniesz.
 ~//~
 Drobna blondynka rozmawiała ze swoją przyjaciółką i bratem. Na daremnie próbowała wytłumaczyć zdenerwowanej szatynce, że nie jest zła o to, że ta odwiedziła ją dopiero dzisiaj. Rozmawiali o wszystkim, co do tej pory się wydarzyło. Słychać było krzyki Liama, płacz Kai, szloch Danielle. Widać było to, jak wiele ci ludzie dla siebie nawzajem znaczą. Czuć było tą miłość i to ciepło bijące od każdego z nich. Po dość długiej rozmowie na twarzach dziewczyn i Liama zagościły promienne uśmiechy. Wyjaśnili sobie wszystko, co powinni. Znowu było dobrze. Dziewczyna zaczynała nareszcie dochodzić do siebie. Około południa w szpitalnym pokoju dziewczyny pojawili się także Louis, Niall i Eleanor, która również przepraszała za swą wczorajszą nieobecność. Blondynka siedząca na szpitalnym łóżku zapewniała dziewczynę, że się nie gniewa i szczerze mówiąc szybciej dotarło to do Eleanor, niz wcześniej do Danielle. Przyjaciele rozmawiali, śmiali się i płakali jak za dawnych czasów. Louis jak zwykle rozśmieszał towarzystwo a Nialler nie potrafił przestać się śmiać, zresztą jak i pozostali.

Kaja
Jeju jaki dzisiaj wspaniały dzień! Przyszła Dani, El, Lou, Nialler noo i ten mój brat, który od wczoraj ze mną siedzi. Śmiałam się i rozmawiałam z przyjaciółmi, lecz myślami byłam gdzie indziej. Zastanawiałam się, o której przyjedzie Zayn, i martwiło mnie również to, czy Hazz mnie dziś odwiedzi, czy jednak nie. Trochę się zmęczyłam, więc położyłam się na łóżku. Louis ciągle coś mówił, lecz w pewnej chwili zamilkł, popatrzył na mnie i powiedział:
-Nie martw się słońce. Zayn powinien przyjechać góra za godzinę, a Hazz z pewnością przyjedzie. W końcu ci to obiecał- skończył i pocałował mnie w czoło. 
Mówiąc szczerze nie miałam siły na to by mu coś odpowiedzieć, więc tylko blado się uśmiechnęłam. Po upływie może 20 minut drzwi mojego pokoju się uchyliły, a w nich widać było tylko wielkie pluszowe coś. To "coś" co po chwili okazało się być wielkim, pluszowym miśkiem weszło do mojego pokoju a zza jego wielkiej, brązowej głowy wyłoniły się loki Harrolda. Gdy tylko go zobaczyłam, podniosłam się z łóżka, odłożyłam "misia" na kanapę i mocno przytuliłam mojego przyjaciela. Chłopak odwzajemnił uścisk, uniemożliwiając mi tym jakiekolwiek ruchy. Uśmiechnęłam się szeroko, ponieważ mimo tego, co się wydarzyło nie mam zamiaru się od niego odseparowywać, a wręcz przeciwnie. Gdy już odkleiliśmy się od siebie, spojrzałam na niego. Płakał, tak bardzo płakał. Chwyciłam w swe dłonie jego zapłakaną twarz i starałam się otrzeć spływające po niej łzy. Trzęsącymi rękoma chłopak chwycił moją prawą dłoń i powiedział ciche "przepraszam" po czym pocałował mnie w rękę. Uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam:
-Harry ja już wszystko sobie przemyślałam i tak jak powiedziałam ci kiedyś nie mam do ciebie żalu i ci wybaczam. Bardzo cię proszę nie płacz już, bo to niczego nie zmieni. Musimy być silni. Nasze dziecko musi być z nas dumne- skwitowałam i rozejrzałam się po sali. El i Dani wycierały rękawami policzki a chłopcy siedzieli na swych miejscach nie zwracając uwagi na łzy, które także spływały po ich twarzach. Harry promiennie się uśmiechnął i przywitał się ze wszystkimi. Eleanor też się z nim przywitała i przeprosiła go za swoje zachowanie. Bardzo mnie to ucieszyło, ponieważ ta dwójka jest sobie bliska jak rodzeństwo. No ale co z Zayn'em?! Kurde zaczynam się martwić. Z nocnej szafki biorę telefon, udałam się do łazienki i na szybkim wybieraniu wciskam numer 4. Pierwszy, drugi, trzeci, czwarty sygnał i:
-Noo co tam?- usłyszałam jego głos.
-A może by tak cześć Kaja, co?- powiedziałam cicho się śmiejąc.
-Noo to cześć Kajuniu, co tam?- powiedział jeszcze raz.
-W sumie to nic. Przyjdziesz do mnie dzisiaj?- zapytałam z nadzieją.
-Noo pewnie słońce!- dopowiedział z entuzjazmem w głosie.
-A o której przyjdziesz?
-Hmm... teraz jest 15 noo to powinienem się pojawić tak o 16.30, góra 17.
-Dopierooo?- powiedziałam zawiedziona.
-Aaa co? Stęskniłaś się za mną?- zapytał.
-Mooooże- odpowiedziałam.
-Eeeej! Nie ma tak! Stęskniłaś się czy nie?- pytał udając oburzinego.
-A ty się za mną stęskniłeś?
-Ojj ja pytałem pierwszy.
-Noo to co.
-No w sumie... Bardzo się stęskniłem za tobą.
-Noo to mamy problem- odpowiedziałam.
-Dlaczego mamy problem?!- odpowiedział zderenwowany.
-Noo bo.... noo... ten, no wiesz....
-Wydukasz wreszcie o co chodzi?!- teraz to już się na pewno zestresował.
-No bo chodzi o to, że ja się bardziej stęskniłam głupku!- powiedziałam i wybuchłam śmiechem.
-Jeju nie strasz mnie! Myślałem, że coś się stało!- prawie wykrzyczał do telefonu.
-Ojj przecież wiesz, że ja uwielbiam się z tobą drażnić- powiedziałam.
-Taaak wiem i zobaczysz, że jeszcze trochę i dostaniesz za swoje, kochana- powiedział przekonującym tonem głosu.
-Taaa ciekawe co mi zrobisz- zakpiłam sobie.
-Dostaniesz klapsa- powiedział i zaczął się śmiać.
-Ale dziewczyn się nie bije! Kultury trochę młodzieńcze- powiedziałam udając obrażoną.
-Nooo żartuję przecież! Aaa poza tym to przecież klaps nie zawsze oznacza przemoc, słońce!
-Mhm.. tylko później mnie tyłek boli. Znam cię Malik to wiem jakie ty klapsy dajesz!
-Ojj raz się zdarzyło, a ta już marudzi!- stwierdził.
-Raz?! Chyba w twoich snach, głupku!
-Taaa, też cię kocham- powiedział.
-To dobrze, proszę pana- powiedziałam a na mojej twarzy nie wiadomo kiedy zagościł szeroki uśmiech.
-Noo wiem. Kończę słońce bo wsiadam do auta. Będę za jakąś godzinkę.
-Noo dobrze. Uważaj na drodze, ok?
-Będę uważał. Nie martw się.
-Mhmm.
-Nie mhmmm, tylko dobrze Zay nie będę się martwić.
-Dobrze Zay. Nie będę się martwić- powtórzyłam.
-Nooo i od razu lepiej, to paa.
-No paa- odpowiedziałam i się rozłączyłam.
Zbliżyłam się do lustra. Poprawiłam mojego kłosa, makijaż i po jakichś 15 minutach gotowa wyszłam z pomieszczenia. Gdy tylko znalazłam się w pokoju Niall powiedział:
-Noo ile można rozmawiać przez telefon?!
-Ty wiesz ile cię nie było?!- powiedział tym razem Liam.
-Noo właśnie- odpowiedzieli jednogłośnie Dani, El, Hazz i Lou.
-Taa ten synchron to wam dobrze wychodzi- powiedziałam.
-Aaa weź daj spokój. Kiedy Zayn przyjedzie?- zapytał Harry.
-Za go... Eeej! Skąd wiedziałeś, że z nim rozmawiałam?!- zapytałam.
-Noo a z kim innym mogłaś rozmawiać? przecież nie dzwoniłaś do pracy- powiedział i wystawił mi język.
-Aaa weź... A co do tej pracy to postanowiłam, że zaraz po nowym roku rezygnuję z urlopu.
-Obawiam się, ze to nie będzie możliwe, proszę pani- powiedział lekarz, który niespodziewanie wszedł do sali...
_____________________________________________________________________________
I tak oto napisałam następny rozdział :)
Mam nadzieję, że będziecie zadowoleni :)
Miałam go napisać wcześniej, ale przez to, że się rozchorowałam to nie miałam na to siły :)
Jeśli rozdział się wam podoba to zostawcie pod nim 8KOMENTARZY, a już w piątek dodam kolejny *.*
Pozdrawiam, M<3

piątek, 22 lutego 2013

Ja po prostu nie daję już rady...


 Drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, Londyn, kompleks One Direction.

Liam
Leżę na łóżku i rozmyślam. W domu panuje cisza jak nigdy. Rodzice pewnie jeszcze śpią. Są zmęczeni tą sytuacją jak my wszyscy. Najbardziej jednak w tym wszystkim boli mnie to, że ona chciała się zabić. Nie wiem co bym zrobił, gdyby jej zabrakło. Zaraz po tym, jak wyszedłem ze szpitala zadzwoniłem do rodziców. Byli w niesamowitym szoku. Mama wybuchła spazmatycznym płaczem a tata jak to tata... Dusi wszystkie emocje w sobie. No cóż... taki ma charakter. Serce mi pęka gdy widzę własną siostrę leżącą na szpitalnym łóżku przepełnioną bólem i rozpaczą, która niszczy ją całą. Nie życzę nikomu, nawet najgorszemu wrogowi czegoś takiego. Pora wstać. Odbyłem poranną toaletę i udałem się do mojej garderoby. Założyłem białą koszulę, czarne rurki, rudy sweter i zszedłem na dół by przygotować śniadanie. Będąc w połowie drogi poczułem niesamowity zapach. Hmm... mama mnie przechytrzyła?! Oooo tak! Wszedłem do dość obszernego pomieszczenia. Przy lodówce stała moja mama.
-Cześć mamo- powiedziałem.
-Cześć kochanie! Siadaj do stołu.
-Może ci w czymś pomogę?- zapytałem.
-Niee skarbie. Nie trzeba wszystko już gotowe.
-A gdzie tata?
-Hmm... jakby ci to powiedzieć. Booo tata... nooo... noo ten.... on..- jąkała się przez dłuższą chwilę.
-Mamo co jest?!
-Tata ma inną kobietę. Rozwodzimy się.
-Coooo?!- doznałem szoku.
-Tak skarbie. Piątego stycznia mamy pierwszą rozprawę. 
-Ale jak to?! Przecież nie wyglądacie na ludzi, którzy za chwilę mają wziąć rozwód.
-Wiem Liaś. Z tatą jesteśmy na takim etapie, gdzie już wszystko sobie wyznaliśmy, wybaczyliśmy i przeszliśmy do porządku dziennego.
-Wyznaliśmy?! Wybaczyliśmy?!
-Tak synku. Ja też nie byłam święta...
-Dobra nie chcę tego słuchać. Najważniejsza jest teraz Kaja. Macie zamiar jej powiedzieć?
-Hmm.... no właśnie nie wiem czy powinniśmy.
-Wiesz cooo?! Chyba na głowę upadłaś! W takim razie kiedy jej powiecie?! A może nie powiecie wcale, coooo?!- w tym momencie nie zważałem na to, że mówię do własnej matki.
-Liam tylko nie tym tonem!- uniosła się, a ja tylko przewróciłem oczyma tak, by to zauważyła- czy ty myślisz, że mi z tym wszystkim jest łatwo?! Miałam zostać babcią a zamiast tego moja córka leży poobijana w szpitalu i na dodatek przeszła zawał! Ja po prostu nie wiem co mam zrobić! Dziecko zrozum mnie! Chociaż ty jeden mnie zrozum!- mówiła dławiąc się łzami.
-Przepraszam mamo. Ja nie chciałem żebyś przeze mnie płakała. Ja po prostu nie daję już rady.
Podszedłem do mamy i mocno ją przytuliłem. Zjedliśmy we dwoje śniadanie i pojechaliśmy do szpitala rano, ponieważ mama po południu wraca do domu.

Szpital św. Jakuba,  szpitalny pokój Kai.

Kaja.
Leniwie przeciągam się na łóżku. Co widzę?! W końcu odłączyli ode mnie te wkurzające kable. O wiele wygodniej! Nareszcie mogę wstać. Na kanapie zauważyłam dość sporą walizkę, którą wczoraj przytaszczył tu mój brat. Co w niej jest? Noooo moje kochane ubrania! Postanowiłam się ubrać. Po chwili zastanowienia wybrałam ten zestaw i udałam się do łazienki by móc się odświeżyć. Stanęłam przed lustrem. Pociągnęłam bluzkę od piżamy tak, by widać było mój brzuch. W oczach stanęły mi łzy, które po chwili zaczęły spływać po moich policzkach. Ubrałam się. Włosy rozpuściłam a oczy podkreśliłam eye-linerem i tuszem do rzęs. Opuściłam łazienkę. Stanęłam przy oknie i zaczęłam mówić:
- Kochanie moje... oby anioły Cię chroniły, a niebo przyjęło Cię jak najlepiej potrafi. Obyś zawsze miał tam wszystkiego pod dostatkiem i obyś był tam szczęśliwy maluszku. Mama bardzo cię kocha i nigdy o tobie nie zapomni... Żegnaj iskiereczko- powiedziałam i poczułam czyjeś dłonie na moich ramionach. Odwróciłam się powoli i zobaczyłam Liama. Nie wytrzymałam i wtuliłam się w niego wybuchając płaczem. Chłopak przytulił mnie mocno i całował po głowie. Kątem oka zobaczyłam płaczącą mamę. Wyciągnęłam do niej rękę a ta ścisnęła ją mocno i uśmiechnęła się przez łzy. Gdy już wszyscy przestaliśmy płakać dowiedziałam się o rozwodzie moich rodziców... Nie powiem, że to nie było dla mnie szokiem, lecz oni są dorośli i niczego zabronić ani nakazać im nie można. Tak czy tak, będą naszymi rodzicami i to nigdy się nie zmieni. Zajęci rozmową nie spostrzegliśmy, że na zegarze wybiła już 15. Mama niechętnie wstała, pożegnała się ze mną i razem z Liamem pojechała do kompleksu po swoje rzeczy i samochód... Znów zostałam sama... Nieee! Tym razem nie będę już próbowała się zabić... Tym razem zrobię coś innego. Chwyciłam telefon i na szybki wybieraniu wcisnęłam numer dwa. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, i...
-Tak, słucham?- usłyszałam jego głos w słuchawce.
-Cześć Harry- powiedziałam niepewnie.
-Kaja? Cześć.
-Słuchaj ja chciałam przeprosić...
-Ty?! Za co?
-Za to jak cię... to znaczy was potraktowałam i w ogóle. 
-Kaja nie masz mnie za co przepraszać. Postąpiłaś słusznie. Sam z pewnością zachowałbym się identycznie lub gorzej.
-Nooo znając ciebie to całkiem możliwe- zaśmialiśmy się niepewnie oboje- chciałam ci jeszcze powiedzieć, że mimo tego, że nie będziemy już razem to ja nie chcę cię stracić. Chcę byśmy zostali przyjaciółmi Harry.
-Tyy mówisz serio?!
-Jak najbardziej Hazz.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę! Będę najlepszym przyjacielem pod słońcem! Przysięgam!
-To się okaże w praktyce. Mam jeszcze jedną prośbę...
-Słucham cię uważnie moja przyjaciółko- powiedział poważnym tonem.
-Otóż chciałbym, żebyś mnie odwiedził w szpitalu mój przyjacielu.
-Jak sobie panienka życzy. Jutro postaram się pojawić.
-Bardzo mnie to cieszy proszę pana.
-Mnie również. Noo to ja będę już kończyć przyjacielu, bo w mej komnacie znów pojawił się mój ukochany brat.
-No dobrze. To w takim razie do zobaczenia jutro.
-Cześć Hazz.- powiedziałam i się rozłączyłam. Muszę wam powiedzieć, że lżej mi się na sercu zrobiło. Odłożyłam telefon na półkę i spojrzałam na brata.
-Noo co tak patrzysz?- zapytałam.
-Z kim gadałaś?
-A z Harrym.
-Taaaaak?!
-Noom.
-Już wszystko dobrze? 
-Myślę, że będziemy dobrymi przyjaciółmi- powiedziałam dumnie.
-I bardzo mnie to cieszy księżniczko- powiedział siadając obok mnie na łóżku. Wtuliłam się w niego i tak oto spędziłam resztę drugiego dnia świąt. Mimo tylu bolesnych wspomnień potrafię się uśmiechnąć ponieważ wiem, że mojemu dziecku będzie dobrze tam... na górze. Płakać i tęsknić będę przez całe życie lecz nie mogę się poddać. Będę silna dla mojego maleństwa. Będę walczyć o siebie i swoje szczęście. Chcę by moje dziecko było ze mnie dumne...

27.12.2017r- godzina 10.00, szpital. 

Kaja
Nawet nie wiem kiedy usnęłam. Próbuję przewrócić się na plecy lecz coś mi ten ruch uniemożliwia. Coś?! Chyba raczej ktoś! Podniosłam się by zobaczyć kto jeszcze leży w moim łóżku i kogo zobaczyłam? Mojego kochanego Liasia. Musieliśmy wczoraj usnąć a pielęgniarka zamiast go przegonić do domu tylko przykryła na ciepłą kołdrą. Wstałam i poszłam się ubrać.  Tym razem włosy związałam i zrobiłam sobie kłosa. Z racji tego, że mam dłuuuuugie włosy (sięgają mi prawie do tyłka) to "robota" zajęła mi dożo czasu. Oczy jak zwykle podkreśliłam linerem i tuszem a na usta nałożyłam bezbarwny błyszczyk. Po około godzinie wyszłam z łazienki i zobaczyłam jak mój brat zjada moje śniadanie.
-Eeeeej! A ja?!- krzyknęłam a temu z wrażenia wypadła z ręki kanapka.
-Boże drogi weź mnie nie strasz!- powiedział przerażony.
-Nooo przepraszam bardzo ale gdybym wyszła kilka minut później to nic by mi z tego śniadania nie zostało- powiedziałam.
-Ojj nie przesadzaj.
-Noooo dobra. Przesuń się! Chcę zjeść śniadanie w łóżku!
-Wariatka.
-I taaaaak mnie kochasz mały.
-Mała to ty jesteś! Ja jestem dużym mężczyzną!
-Mhm! A w bokserkach z batmanem to ja śpię!- mówiłam śmiejąc się.
-Po pierwsze to to jest super- man a po drugi to są tylko bokserki dziewczynko!- mówił udając zdenerwowanego
-Przecież wiesz, że ja i tak cię kocham ma..- nie dokończyłam ponieważ mój nienormalny brat wepchnął mi do buzi kanapkę.
-Taaak lepiej!- powiedział i szeroko się uśmiechnął.
____________________________________________________________________________

Nooo i zgodnie z obietnicą jest kolejny rozdział :)
Mam nadzieję, że nie jest aż taki zły jak mi się wydaje :) ;*

Dziękuję bardzo za wasze komentarze <3
`dzisiaj poproszę tylko o 7KOMENTARZY, a następny rozdział pojawi się we wtorek :) 

buziaki,  M<3

wtorek, 19 lutego 2013

`przepraszam, że zepsułam wam święta...

Harry
Musiałem to zrobić! Musiałem wyjechać... Patrząc na załamanego Liama i jego rodziców stwierdziłem, że to będzie najlepsze rozwiązanie. Postanowiłem pojechać do domu tak, jak wcześniej obiecałem mojej mamie... Co ja im powiem... Podczas drogi do Holmes Chapel mój telefon ciągle dzwonił. Nie ukrywam, że mnie to denerwowało. Zatrzymałem się na poboczu by zobaczyć kto próbuje się do mnie dodzwonić. A więc: 15 połączeń od mamy, 14 od Robina, 12 od Gemmy, 7 od Louisa, 9 od Nialla i  tu właśnie przeżyłem szok... 5 połączeń od ZAYNA! Oddzwoniłem tylko do niego.
-Tak, słucham?- usłyszałem.
-Cześć Zay, dzwoniłeś do mnie?
-Noo tak. Gdzie ty jesteś?! Gadałem z Liamem i powiedział mi, że wyszedłeś ze szpitala nie mówiąc gdzie idziesz. On się o ciebie martwi, tak jak my wszyscy! Gdzie ty jesteś?!
-Jadę do domu.
-Uff ulżyło mi... Kiedy wracasz?
-Nie wiem... Jakoś po nowym roku.
-Cooo?! 
-Noo tak.
-No ale mieliśmy spędzić wszyscy razem sylwestra! Tak jak zawsze!- żalił się do telefonu.
-Zay ale nie uważasz, że teraz wszystko się zmieniło?
-Taaak, wiem jednak to nie jest powód, żeby się nawzajem odrzucać! Musimy być teraz razem. Musimy jej pomóc do cholery! Czy ty wiesz, że ona miała zawał?!
-Wiem Zayn. Byłem jeszcze w tedy szpitalu. To ja ściągnąłem ją z parapetu, w momencie gdy chciała wyskoczyć...- zamilkłem, ponieważ łzy stanęły mi w oczach, a gardło zacisnęło się mocno. 
-Gdyby nie ty to... Jeju nie mówmy już o tym bo chyba się rozpłaczę. Słuchaj teraz uważnie... Jeżeli zaraz po świętach nie wrócisz do Londynu to przysięgam, że ja ci w tym osobiście pomogę.
-Nooo ale co na to Kaja?
-Ojj będzie dobrze Hazz.
-Ale ona jest po zawale! Nie może się denerwować a w mojej obecności nie będzie to takie proste! 
-Nie będzie tak źle. Pojutrze wracam do domu więc z nią pogada.
-Noo dobra.
-No to do zobaczenia pozdrów mamę, Robina, Gemmę i resztę.
-Dzięki, pozdrowię. Ty też pozdrów ode mnie dziewczyny, rodziców i całą resztę.
-Dużo tego będzie, ale postaram się. To cześć Hazz.
-No cześć.

Szpital
Wróciłam do domu
Jak kamień
Czuję się ociężała w twoich ramionach
Tamte dni ciemności
O których wiedzieliśmy
Zostaną zdmuchnięte z tym nowym słońcem.

Leżę. Dziwnie się czuję i nie bardzo mogę się ruszyć. Otwieram oczy i widzę mnóstwo kabli przypiętych do
mojego ciała. Rozglądam się po pokoju. Widzę Liama i....
-Mamaa?!- wypaliłam.
-Cześć kochanie- powiedziała łamiącym się głosem i pocałowała mnie w czoło.
-Heej tato- powiedziałam blado się uśmiechając.
-Cześć księżniczko- powiedział i chwycił moją dłoń, którą pocałował.
Do moich oczu napłynęły łzy. Liam widząc to usiadł przy mnie i pocałował w policzek. Boze dziękuję ci, że dałeś mi takiego cudownego brata. Uśmiechnął się od mnie promiennie. Zaczęłam mówić:
-Przepraszam, że zepsułam wam święta- powiedziałam i w tym samym momencie po moim policzku spłynęła łza.
-Mała niczego nam nie zepsułaś. Kochamy cię i w tej chwili najważniejsze jest to, że jesteś z nami, że żyjesz i że mam nadzieję w miarę dobrze się czujesz- powiedział trzymając w swych rękach moją dłoń.
-Tak skarbie, Liaś ma rację- powiedziała mama, po czym pocałowała go w policzek. 
-Najważniejsze moim drodzy jest to, że jesteśmy razem. Nie ważne gdzie, ważne że razem- wtrącił tata.
-Kochani jesteście- powiedziałam.
-No wiadomo- podsumował Liam, po czym wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

Ale klęknę na ziemię
Poczekam na teraz
A ja klęknę na ziemię
Znaną mi ziemię


~//~
Rodzina cały dzień spędziła na rozmowach i śmianiu się z wszystkiego. Tak zleciał im cały dzień. Około godziny 19.00 do sali, gdzie leżała Kaja weszła pielęgniarka informując o tym, ze pora odwiedzin właśnie się skończyła. Zasmuceni rodzice i brat dziewczyny wyszli, wcześniej żegnając się z chorą dziewczyną. Pojechali do kompleksu, w którym do 10 stycznia mogą mieszkać chłopcy. Dziewczyna została sama. Leżąc na łóżku rozmyślała o swoim dotychczasowym życiu. Zrozumiała, że powinna wybaczy Harremu i Pezz. Dotarło do niej to, że oni cierpią równie mocno. Zaczęła wspominać. Przypomniała sobie swój bal maturalny, na który poszła ze swym byłym już chłopakiem- Harrym. Wspominała tę piękną noc. Byli wtedy tacy szczęśliwi... Następnie do jej wspomnień wkradły się wakacje 2016... To wtedy podczas pobytu na Hawajach Zayn ją pocałował. Rozmarzyła się pod wpływem tych przyjemnych i jakże pięknych wspomnień dotyczących tylko jej i Zayna. Zastanawiała się nad tym, co by było gdyby... Z rozmyślań wyrwał ją dzwoniący telefon. Sięgnęła po niego i na jej twarz momentalnie wkradł się uśmiech....
-Tak, słucham?- powiedziała.
-Noo cześć mała!- powiedział entuzjastycznie Zay.
-Oooo Zayn! Cześć!
-Jak się czujesz?
-Mimo mnóstwa kabli przypięty do mnie to nawet dobrze.
-Noo to fajnie- powiedział i zaśmiał się cicho.
-Eeeej! Nie śmiej się! Bycie podpiętym do jakichś kabli nie jest przyjemne- mówiła udając obrażoną.
-Noo przepraszam słońce. Rodzice u ciebie byli?
-Tak, przed chwilą wyszli razem z Li.
-Mhmmm... To jesteś sama, tak?
-Noo tak.
-No to teraz w ciszy i spokoju możesz wzdychać do mojego zdjęcia- powiedział i zaczął się śmiać.
-Pfff... chciałbyś głupku.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo- powiedział trochę ciszej, a w jego głosie słuchać było to, że się rozmarzył.
-Ojj wszystko jest możliwe kochany.
-Skoro tak mówisz...
-Mhm. A ty jak tam? W domu już jesteś?
-No tak, jestem. Masz pozdrowienia i buziaki od wszystkich. 
-Ojj dziękuję bardzo nawzajem, a co do tych buziaków to mam nadzieję, że mi je przekażesz osobiście...
-Aaaaa mogę?!- zapytał zdziwiony.
-No pewnie!- odpowiedziała śmiejąc się cicho.
-Noooo to szykuj się na mój powrót!- krzyknął z entuzjazmem w głosie.
-Trzymam cię za słowo.
-Ojjj nie musisz! Takiej okazji nigdy bym nie przegapił!
-Ojj głupku.
-Taaa ja ciebie też, mała. Kończę już bo oczy same mi się zamykają. Zadzwonię do ciebie rano. Paaa słońce- powiedział.
-Nooo ok. - powiedziała wyraźnie zasmucona- śpij dobrze głupolu.
-Ty też śpij dobrze. Dobranoc.
-Dobranoc Zay...
Po skończonej rozmowie Kaja cały czas się uśmiechała, pierwszy raz w te święta zapomniała o wszystkim co wydarzyło się w wigilię... Bardzo dobrze się z tym czuła, Dziewczyna odłożyła telefon na szafkę nocną i udała się do krainy Morfeusza.

Poczekam, poczekam na ciebie
Poczekam, poczekam na ciebie

Więc przerwij mój krok
I osłabnij
Ty wybaczyłeś i ja nie zapomnę

Wiem co widzieliśmy
I on mając mniej
Teraz jest kilka sposobów
Aby wstrząsnąć nadmiar

Ale ja poczekam, poczekam na ciebie
Poczekam, poczekam na ciebie
Poczekam, poczekam na ciebie

Poczekam, poczekam na ciebie

Będę śmiała
Jak również silna
Użyje mojej głowy przy moim sercu
Okiełznaj moje ciało
napraw moje oczy
Ten uwięziony umysł uczyń wolnym od kłamstw

Ale klęknę na ziemię
Poczekam na teraz
A ja klęknę na ziemię
Znaną mi ziemię
Wzniosę moje ręce
Pomaluję duszę na złoto
Skłonię głowę
Wstrzymam swoje serce

Poczekam, poczekam na ciebie
Poczekam, poczekam na ciebie
Poczekam, poczekam na ciebie
Poczekam, poczekam na ciebie

 ______________________________________________________________________

Heej kochani! :)
Mam nadzieję, że spodoba się wam ten rozdział :) 
Dedykuję go mojej MALWINCE, która jest wierną czytelniczką <3
Kocham cię siostroooo! :* <3
10komentarzy- nowy rozdział w piątek :)
M<3

środa, 13 lutego 2013

Mi się nic nie stanie.

 http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=xoT18KiMEVY


-W końcu jesteśmy rodziną marcheweczko- powiedział Lou przytulając się do bliskich- dziewczyny będą dopiero jutro, ale kazały ci przekazać, że są z tobą i tak jak my pomogą ci przez to wszystko przejść.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko wtulając się w ramię Zayna wybuchła głośniejszym płaczem...

W mojej pamięci,
Wszystkie małe rzeczy, jak sztylety w moich myślach.
W mojej pamięci.
Kiedy moje serce krwawiło słowami
których nigdy nie potrafiłam znaleźć.
Które zawsze chciałam ci powiedzieć, lecz nie mogłam.




~Przed szpitalem~
-To wszystko nasza wina!
-Wiem do cholery! Nie musisz mnie uświadamiać!- krzyknął prosto w twarz kruchej blondynki.
-Harry ale nie krzycz na mnie!
-A co mam zrobić?! Przytulać cię, tak?! Mogłem byś szczęśliwym mężem i ojcem aleee nie! Ja musiałem się z tobą zabawiać!
-Cooo?! Jak to zabawiać?!
-A tak too! Czy ty myślisz,że ja na prawdę jestem aż tak głupi i nie widzę tego, że z tobą w stosunku do mnie jak i do Zayna jesteś taka sama?! Dobrze wiem, że przez cały czas spotykałaś się ze swoim byłym!
-Ale skąd ty...
-Uwierz mi, że mam swoje sposoby...
-Nooo dobra. W sumie to masz rację ale to nie zmienia tego, że mimo wszystko zawsze możesz na mnie liczyć.
-Dzięki Pezz- powiedział i przytulił dziewczynę.
-Może pójdziemy do niej i spróbujemy z nią porozmawiać, co?
-Wiesz... A w sumie to czemu nie. Spróbować zawsze można.

Dziewczyna spojrzała na chłopaka i pociągnęła go za sobą w stronę szpitala, w którym leży jej była przyjaciółka, a jego była dziewczyna i przyszła żona zarazem.


~Szpitalny pokój Kai~
-Chłopcy dziękuję wam ale powinniście chociaż na dzisiaj jechać do rodziców. Mi się nic nie stanie. Liam ze mną będzie.
-Nooo dobrze- odpowiedzieli.
-Pozdrówcie wszystkich ode mnie- powiedziała i przytuliła Louisa, Nialla (Niall nie jeździ do Irlandii ponieważ jego rodzice i brat w tym opowiadaniu mieszkają w Manchesterze odkąd ich syn i brat rozpoczął karierę)  i Zayna do którego cichutko szepnęła:
-Uważaj na drodze. W okolicach Bradford było wczoraj kilka wypadków.
Na te słowa chłopak tylko skinął głową i pocałował dziewczynę w czoło.
-Liam ty chociaż jedź do domu się przebrać i zadzwonić na spokojnie do mamy- mówiła do brata gdy chłopcy już wszyli.
-Noo ale zostaniesz tu sama?!- pytał.
-Tak Liaś, zostanę.
-To będę za góra godzinkę.
-Dobrze. Uważaj na drodze.
-Będę uważał. Paa.
-No paa.

 Ponieważ Ty odwracasz swoją twarz i teraz nie mogę cię nawet poczuć
Obracasz swoją twarz
I teraz nie mogę Cię nawet zobaczyć
Odejdź, dopóki nie staniesz pod moimi drzwiami.
Obróć swoją twarz, odejdź i zostań.
Obróć swoją twarz.


 W mojej pamięci..
Byłam zraniona długo przed tym gdy się poznaliśmy.
Oh, w mojej pamięci.
Wciąż płoną odciski palców, które zostawiłeś.
Zawsze chciałam ci powiedzieć, ale nie mogłam.

Po prostu obróć swoją twarz, dopóki nie będę mogła cię więcej widzieć.
Obróć swoją twarz, dopóki nie będę mogła cię więcej widzieć.
Odejdź, dopóki nie staniesz pod moimi drzwiami.
Obróć swoją twarz, odejdź i zostań.
Obróć swoją twarz.


 Za każdym razem, gdy cię odzyskuję
Przyprawiasz mnie o tysiące ran
A ja godzę się z tym jak głupia


Dziewczyna zamknęła za bratem drzwi swego szpitalnego pokoju. Wtedy przyszło najgorsze. Łzy samoistnie cisnęły się jej do oczu. Płakała, nie potrafiła przestać. Osunęła się po ścianie i usiadła na zimnej podłodze. Podniosła wzrok i spojrzała a duże okno. Wtedy coś ją tknęło. Z szafki wyciągnęła jakiś długopis i notes. Na ociekającej jej łzami kartce wyskrobała krótkie "Przepraszam, Kaja" i położyła ją na dużym łóżku. Podeszła do okna. Otworzyła je szeroko i odsunęła firankę. Zdjęła kapcie i po krześle wspięła się na wąski parapet. Gdy już stabilnie stała, spojrzała w dół. Gdy chciała już skoczyć, ktoś niespodziewanie objął ją w talii i ściągnął z parapetu zamykając też okno. Zapłakana dziewczyna wyrwała się z uścisku i zobaczyła Harrego.
-Czego ty ode mnie chcesz, co?! Kazałam wam chyba wyjść, tak?!- krzyczała krztusząc się swymi łzami.
-Wiem, że nie chcesz widzieć mnie ani Perrie ale my musimy z tobą porozmawiać.
-Taaak?! Ciekawe o czym?! Może opowiecie mi jak wam się układa w sprawach łóżkowych, tak?!
-Kaja przestań. Dobrze wiesz, że nie o to nam chodzi- wtrąciła się Perrie, która też dzisiejszego dnia płakała rzewnymi łzami.
-Taaaak?! To o co wam do cholery chodzi, co?! Boże nawet się w spokoju zabić nie mogę!- krzyczała tak głośno jak tylko mogła.
-Czego to w spokoju nie możesz zrobić?!- krzyknął przerażony Laim, który przed chwilą wrócił.
-Kiedy przyszliśmy do niej stała na parapecie i próbowała wyskoczyć przez okno, ale Harry dzięki Bogu zdążył ją ściągnąć- powiedziała Pezz.
-To prawda?! No powiedz mi! Chciałaś się zabić?! Boże drogi czy ty jesteś aż tak głupia?! Zaraz przyjadą rodzice to się im pochwalisz! - krzyczał do siedzącej na łóżku dziewczyny, nie uzyskując żadnego odzewu z jej strony.- Kaja do cholery mówię do ciebie! Kaja?!

 Więc jaka jest teraz Twoja wymówka?
Co mamy to stracenia, od kiedy całkowicie się w tobie zagubiłam?


Dziewczyna nic nie mówiła. Trzymała się za klatkę piersiową i ciężko oddychała. Po chwili opadła na łóżko tracąc przy tym przytomność. Przestraszony Harry od razu pobiegł po lekarza.

 Tak trudno uświadomić sobie, że nawet nie mogę Cię poczuć.
Trudno uświadomić sobie, że nie mogę nawet Cię zobaczyć.


 Liam próbował ocucić siostrę z miernym skutkiem. Do sali wpadł lekarz. Zaraz przyszły za nim pielęgniarki. Kazali wyjść Liamowi, Hazzie i Pezz. Z pokoju słychać było krzyki. Głośne dźwięki wydobywające się z jakichś sprzętów. Po około godzinie z sali wyszedł lekarz.

-Czy jest tu jakaś rodzina pani Karoliny?- zapytał.
-Tak, jestem jej bratem- powiedział Li.
-A my jesteśmy jej rodzicami, co z nią?- powiedziała pani Payne stojąca za synem.
-Bardzo mi przykro to mówić. To szczerze mówiąc niesamowite zjawisko u tak młodej osoby...
-Noo powie nam pan?!- niecierpliwił się Liam.
-Tak. Już mówię. Po tym jak pan Harry o ile mnie pamięć nie myli ściągnął panią Payne z okna akcja jej serca momentalnie przyspieszyła i doszło do... zawału. Pacjentka teraz śpi. Wszystko jest już dobrze, sytuacja opanowana. Pana siostra potrzebuje teraz spokoju, więc prosiłbym ograniczyć jej kontakty z tą dwójką- powiedział patrząc na Harrego i Perrie.
-Dobrze proszę pana. Ci państwo się to już nigdy nie pojawią i ja osobiście tego dopilnuję- powiedział Li.
-Trzymam pana za słowo- odpowiedział mężczyzna i udał się do swego gabinetu.
-Mama?! Dawno tu jesteście?
-Nie skarbie, weszliśmy na oddział w momencie gdy lekarz wyszedł z pokoju Kajuni- powiedziała.
-Rozumiem. Cześć tato.
-Cześć synku- powiedział i przytulił Liama.
-Harry ja nie chcę się kłócić ani z tobą ani z Perrie, ale lepiej będzie jak oboje już więcej nie odwiedzicie mojej córki w szpitalu- powiedział pan Payne.
-Dobrze. Postaramy się nie przychodzić. Z wyjaśnieniami i przeprosinami poczekamy, do wyjścia Kai ze szpitala.
-Jak tam sobie chcecie- powiedziała mama Liama i Kai.
-Harry jedź do mamy. Odpocznij- powiedział Li podchodząc do przyjaciela.
-Liam wybacz mi. Ja... ja jestem głupi... wybaczcie mi wszyscy. Nie wiem co mnie opętało- powiedział  a Pezz szturchnęła go w ramię- noo co?! Prawda jest taka, że łączyło nas tylko łóżko i nic poza tym, więc nie oczekuj ode mnie tego, że będę tu teraz się nad nami rozczulał....Po prostu usunę się z życia Kai do póki nie wydobrzeje. Do widzenia.
Chłopak zabrał swój płaszcz i zniknął za drzwiami windy.

Więc odejdź, dopóki nie staniesz pod moimi drzwiami.
Obróć swoją twarz, odejdź i zostań.
Obróć swoją twarz.
Obróć swoją twarz i zostań.
Obróć swoją twarz.


 ____________________________________________________________________________


Jeśli podoba się wam ten rozdział zostawcie pod nimi
10 komentarzy a już w piątek pojawi się kolejny ;****

M<3






sobota, 9 lutego 2013

Łoooooooooł! :)

Nawet nie zauważyłam, że mam już ponad 2000 wyświetleń! :***
Ojj dziękuję wam bardzo <3
Kochani jesteście :)
Mam nadzieję, że nie znudziły się wam te moje wypociny i nadal będziecie je czytać :)

Jeszcze raz dziękuję <3

M<3

`bardzo mi przykro, ale nie mogliśmy już nic zrobić...

Muzyka <3

Jesteś zbyt twardy by Cię przytulić , zbyt ciężki w rozmowie
I nigdy nie potrafię zasnąć , gdy jesteś w moim łóżku
Wszystko co otrzymuje to złamane serce
Zmieniłam się w kamień
a to wszystko zwyczajnie mnie przytłacza
bo otwierasz się tylko wtedy gdy się rozbieramy

Nie kochasz mnie, cholernie wielka sprawa
Nigdy nie powiem Ci jak się czuję
Nie kochasz mnie, wielka mi rzecz
Nigdy nie dowiesz się jak się czuję



~Harry~
Nie mogłem się już doczekać kiedy ją zobaczę, przytulę, pocałuję. Moja Perrie. Kocham ją tak, jak Kaję. Wiem, że to głupie, ale to prawda. Cierpiałem po rozstaniu z Kają i dlatego próbowałem odzyskać ją za wszelką cenę. Mój romans jednak wszystko popsuł. Gdy schodziłem na dół do Pezz, Kaja smacznie spała. Kiedy tylko zobaczyłem moją drugą blondynkę pijącą sok w kuchni poczułem się tak samo jak kilka godzin temu, gdy oświadczałem się Karolinie. Obie są wspaniałe i obie bardzo kocham. Głupi jestem, nie? Taaak wiem o tym. Gdy już miałem zamiar pocałować Pezz, do pomieszczenia weszła moja przyszła żona. Była bardzo wkurzona. Krzyczała na nas a później wybiegła z domu. Próbowaliśmy ją zatrzymać, lecz wszystko na marne. Przechodziła przez ulicę. W tym momencie krzyknęliśmy oboje aby wróciła do domu. Chcieliśmy z nią porozmawiać. Kaja, gdy tylko nas usłyszała odwróciła twarz w naszym kierunku. Nic nie odpowiedziała i znów się odwróciła, Gdy chciała postawić kolejny krok na pustej ulicy, ujrzałem jaskrawe światło, które z niesamowitą szybkością zbliżało się do dziewczyny. Krzyknąłem do niej, lecz nim zdążyła zareagować auto uderzyło w jej drobne ciało. Zamarłem. Stanąłem w miejscu i zacząłem wyć. Wyć tak głośno, że w jednym momencie mnóstwo sąsiadów pojawiło się na dworze. Pan Salkin, nasz sąsiad, który jest lekarzem od razu podbiegł do Kai i próbował jej pomóc. Krzyczał do mnie żebym zadzwonił na pogotowie, lecz do mnie nie docierały jego słowa. Docierało do mnie tylko to, co zrobiłem. Dotarło do mnie to, że prawdopodobnie straciłem szansę na prawdziwą miłość i szczęście. Gdy tak stałem na ulicy pojawili się wszyscy domownicy. Liam gdy tylko zobaczył swą siostrę zaczął krzyczeć z przerażenia. Podbiegł do niej, chwycił jej dłoń i ciągle do niej mówił. Błagał ją by otworzyła oczy. Na marne. Dziewczyna nawet nie drgnęła. Niall darł się na mnie. Szarpał mną, próbował dowiedzieć się jak do tego wszystkiego doszło. Nic nie mówiłem. Odsunąłem się od chłopaka i szedłem w stronę domu. Perrie, która mnie zauważyła chciała mnie przytulić lecz mnie stać było tylko na
-Nie dotykaj mnie. To koniec rozumiesz?! KONIEC! NIENAWIDZĘ CIĘ!- wykrzyczałem jej to prosto w twarz i udałem się do domu po kluczyki od auta, które teraz będzie nam niezbędne.


Całe to przedstawienie wygląda jak żart
Kiedy nie masz głównej roli w czyimś życiu
Raczej będę kroczyła przez życie samotnie , niż grała drugie skrzypce .





~~~~~~~~~~~~

Na środku ulicy leżała bezbronna młoda kobieta. Ludzie wokół niej próbowali jej pomóc. Jej brat kurczowo ściskał jej delikatną dłoń. Zayn krzyczał na Perrie. Mówi, a raczej wrzeszczał jej prosto w twarz, że wszystko to, co się dziś stało to wyłącznie wina jej i Harrego. Niall zapłakany dzwonił do Danielle, która zapewne smacznie spała w swym mieszkaniu. Louis dzwonił do Elenor i krzyczał do telefonu, ponieważ niczego nieświadoma dziewczyna nie odbierała telefonu. Nikt  nie wierzył w to co teraz się dzieje. Pan Salkin próbował pomóc konającej dziewczynie do póki nie przyjedzie ambulans. Inni sąsiedzi płakali, ponieważ bardzo dobrze znali nieprzytomną dziewczynę. Nagle zza zakrętu wyłoniła się karetka. Z pojazdu wysiadł lekarz i dwóch sanitariuszy. Położyli młodą kobietę na noszach i zabrali ją do auta razem z jej płaczącym bratem. Po odjeździe szpitalnego samochodu chłopcy i Perrie wsiedli do samochodu i udali się do szpitala św. Jakuba. Podczas drogi wszyscy milczeli. Zayn co jakiś czas powtarzał "to wszystko wasza wina! gdyby nie wy to wszystko byłoby dobrze! to wy powinniście być teraz na jej miejscu do cholery!" a przytłoczeni Louis i Niall próbowali go uspokoić. Nareszcie dotarli do szpitala. Gdy tylko przekroczyli próg szpitala, pielęgniarka poinformowała ich, że "Karolina Payne przywieziona przed chwilą obecnie znajduje się na bloku operacyjnym na 3. piętrze, gdzie znajduje się z pewnością też jej brat". Zayn podziękował starszej kobiecie i wszyscy zniknęli w windzie. Jadąc na 3 piętro emocje puściły. Wszyscy zaczęli płakać. Nawet Harry nie krył się ze swym bólem. Wysiadając zobaczyli Liama siedzącego na podłodze. Płakał. Tak głośno płakał. Nie mógł uwierzyć, że jego siostrzyczka w tej chwili walczy o życie na bloku operacyjnym. Przyjaciele spoczęli przy nim i wspólnie czekali na przyjście operującego Kaję lekarza.

25.12.2017r- Boże Narodzenie, godzina 14.30.
-To, że ona tu leży to tylko wasza wina! Jesteście okropni- krzyczał siedzący przy łóżku dziewczyny Zayn.
-Zay daj już spokój, proszę cię- mówił siedzący po drugiej stronie szpitalnego łóżka Liam.
-Nooo a nie prawdę mówię?! Żałośni jesteście!
-Zayn daj spokój- powiedzieli równocześnie Niall i Louis.
-To się nazywa synchron- powiedziała cichutko Kaja.
-O Mój Boże! Księżniczko jak ty się czujesz?!- mówił ucieszony widokiem przytomnej siostry Liam.
-No właśnie! Idę po lekarza- stwierdził Louis.
-Nie wiem... To znaczy tak dziwnie się czuję. Tak inaczej. Nie wiem jak mam wam to wytłumaczyć- powiedziała i uśmiechnęła się blado- a oni co tu robią?!- krzyknęła patrząc na Harrego i Perrie.
-Kaja proszę cię wybacz mi- powiedziała Pezz zbliżając się do niej.
-Taaa i co jeszcze?! Może chcesz być matką chrzestną mojego dziecka, co?!
-Właśnie co do dziecka to nie mam zbyt dobrych wiadomości- wtrącił lekarz a wszyscy spojrzeli na niego ze strachem wymalowanym na twarzach- bardzo mi przykro, ale nie mogliśmy już nic zrobić... Do poronienia doszło w momencie zderzenia się pani z autem. To było natychmiastowe. Na prawdę mi przykro kochanie- powiedział lekarz i ścisnął dłoń Kai, po czym wyszedł.
-O Boże... O mój Boże... Wyjdźcie stąd oboje! Nie chcę was widzieć, rozumiecie?! No wyjdźcie do cholery!- wrzeszczała płacząc.
-Skarbie uspokój się, będzie dobrze. Pomożemy ci przez to przejść.- powiedział Zayn i mocno ją przytulił.
-Zayn ma rację kochanie. Pozwól nam sobie pomóc. Nie odrzucaj nas- powiedział Liam tuląc się do dziewczyny i chłopaka.
-Kajuniu przejdziemy przez to razem- powiedział Niall dołączając do tulących się przyjaciół.
-W końcu jesteśmy rodziną marcheweczko- powiedział Lou przytulając się do bliskich- dziewczyny będą dopiero jutro, ale kazały ci przekazać, że są z tobą i tak jak my pomogą ci przez to wszystko przejść.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko wtulając się w ramię Zayna wybuchła głośniejszym płaczem...
_______________________________________________________________________________

Nooo i mamy następny :) ;p
Wydaje mi się, że go zepsułam :(
Jeśli myślicie inaczej, to komentujcie <3

7komentarzy= kolejny rozdział <3

Kocham was ;*

 M<3

piątek, 8 lutego 2013

`niedługo będziesz ojcem i nie możesz teraz myśleć o jakichś głupotach...

 Włącz koniecznie:   Muzyka <3


-Oooo nie kochana. Dzisiaj zostajesz ze mną. Nigdzie cię nie wypuszczę- powiedział chłopak obejmując ją od tyłu i całując czule w szyję.
Po chwili usłyszeli tylko długie "Uuuuuuuuu... uważajcie na maleństwo gołąbki" na co oboje się zaśmiali.
-Ale głupki- powiedziała dziewczyna.
-Hah.. Wiem o tym kochana- odpowiedział i pocałował ją delikatnie w szyję.
-Ale ja nie mam gdzie spać Harroldzie- stwierdziła.
-Jak too? Przecież śpisz ze mną.
-Taaaak?- powiedziała udając zdziwioną.
-Mhmm.
-Noo to na co czekasz?! Idziemy! Chce mi się spać- powiedziała.
-Ależ oczywiście skarbie- powiedział i niemrawo się uśmiechnął.
Dziewczyna idąc na górę kierowała się do sypialni swego przyszłego męża, który powolnym krokiem człapał za nią.
-Eeeej. Co jest?- stanęła i zapytała.
-Cooo? Mmmm... Niee nic. Wszystko jest dobrze.
-Na pewno?
-Tak.
-No to idziemy spać?
-Tak... Idziemy- odpowiedział i wyminął dziewczynę, by móc otworzyć jej drzwi.
-Poczekaj chwilkę, dam ci coś do spania- powiedział nawet na nią nie spoglądając.
-Noo dobrze- powiedziała i usiadła na łóżku.
Chłopak zniknął w garderobie, by po chwili wrócić ze swym ulubionym białym t-shirtem.
-Umm... Ten może być?- zapytał.
-Noo jasne.
Harry wręczył koszulkę dziewczynie, która udała się do łazienki by móc się odświeżyć. Gdy zamierzała już wyjść z pomieszczenia usłyszała, że jej ukochany coś mówi:
-Hazz spokojnie. Dasz radę. Oświadczyłeś się Kai, niedługo będziesz ojcem i nie możesz teraz myśleć o jakichś głupotach. Zapomnij o tym do cholery!
Dziewczyna nie wiedziała o co chodzi, więc postanowiła, że nie powie chłopakowi o tym, że wszystko słyszała.
-Już wróciłaś?
-Noo tak.
-No to teraz moja kolej- powiedział i cmoknął dziewczynę w usta.
-Mhmm- mruknęła i położyła się na łóżku.
Chłopak zniknął za drzwiami łazienki, a dziewczyna biła się z myślami... O co mu chodziło?! O czym musi zapomnieć?! A może o kim?! Czyżby to wszystko było kłamstwem?!  Nie dane było jej długo rozmyślać, ponieważ zza drzwi łazienki wyłonił się jej przyszły mąż.
-Kochanie wróciłem!- powiedział z udawanym entuzjazmem.
-Noo to fajnie- odpowiedziała i niemrawo się uśmiechnęła.
-Wszystko dobrze kochanie?- zapytał.
-Tak... Myślę, że tak.
-Noo to pod kołderkę i spać. Jutro musisz wcześnie wstać i jechać do domu po swoje rzeczy, no nie?
-No tak. Liam mi mówił, żebym zabrała od razu swoje walizki no ale jakoś tak wyszło.
-Na długo jedziecie do domu?
-Hmm.. nie wiem. Zobaczy się.
-Aha. To dobranoc skarbie- skończył krótką konwersację i pocałował dziewczynę w czoło.
-Mhm... dobranoc.
Para zasnęła w swych objęciach. Dziewczyna uśmiechała się przez sen, a chłopak udawał tylko, że śpi. Czekał na wiadomość, która pozwoli mu zejść na dół. Do niej. Po jakichś trzech godzinach doczekał się.
"Kochanie, chodź do mnie! xx" odczytał i powoli wyswobodził się z uścisku swej przyszłej żony, która od dawna smacznie spała. Szybkim krokiem zszedł na dół wcześniej upewniając się, że wszyscy oprócz niego i jego kochanki śpią.
-Noooo w końcu!- powiedziała uradowana Perrie.
-To nie moja wina, że kochałaś się z Zaynem- powiedział niezbyt zadowolony.

~Kaja~
Przebudziłam się. Śniło mi się coś dziwnego. Hmm... a gdzie Harry? Pójdę go poszukać...
-Noo nie denerwuj się taak! Przecież muszę to z nim robić. Inaczej by się domyślił- usłyszałam głos Perrie.
-Mhmm.
-Noo Harry! Nie gniewaj się. Twoja kicia zaraz ci wszystko wynagrodzi- powiedziała.
Co? Kicia? Jak to? Przecież on ma być moim mężem?!Jaka ja jestem głupia!!!!!!
-No ja myślę, że mi to wynagrodzisz- powiedział i namiętnie pocałował dziewczynę swojego przyjaciela.
-Co tu się do cholery dzieje?!- krzyczałam.
-Kaja?!- krzyknęli oboje odrywając się od siebie.
-Kochana to nie tak jak myślisz! Na prawdę!- tłumaczyła się Perrie.
-Nieee?! To jak?! Może rozmawialiście tak po przyjacielsku, tak?! Jesteście żałośni! A ty- popatrzyłam na chłopaka- w dupę sobie wsadź ten pierścionek, albo jej się oświadcz!
-Ale kochanie!- krzyknął.
-Tylko nie kochanie!- powiedziała ubierając płaszcz i buty.
-Gdzie ty idziesz?!- zapytała Pezz.
-A gówno cię to obchodzi ty suko!- odpowiedziałam i wybiegłam z domu nie zamykając za sobą drzwi.

Perrie tak jak i Harry wybiegła za dziewczyną.

~Kaja~
Mój Boże! Świat mi się zawalił. A to wszystko przez tą dwójkę. Nie wytrzymałam. Chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść. Tak też zrobiłam. Gdy próbowałam przejść przez ulicę usłyszałam czyjeś krzyki. Czyje?! Tej żałosnej dwójki! Obejrzałam się za siebie, a gdy chciałam już postawić kolejny krok na jezdni oślepiło mnie jaskrawe światło. Poczułam mocne uderzenie...
_________________________________________________________________________

Nooo i napisałam kolejny rozdział :)
Mam nadzieję, że podoba się wam taki zwrot akcji :) ;***
Jeśli tak, to bardzo proszę o komentarze <3

M<3

wtorek, 5 lutego 2013

`żebyś zgodziła się na pytanie, które zadam ci już nie długo...


Muzyczka dla odpowiedniego nastroju : 

-Już! Już!- śmiała się Kaja- Bierzcie opłatek i zaczynamy.

Wszyscy śmiali się, przytulali i składali sobie życzenia.Przyszła kolej na Kaję i Harrego.
-Noo w końcu mnie do ciebie puścili- zaśmiał się Hazz- no to ja pierwszy. Kochanie... A tak w ogóle to mogę już tak do ciebie mówić?- zapytał.
-Noo pewnie- odpowiedziała i cmoknęła go lekko w usta, na co chłopak szeroko się uśmiechnął.
-No to kontynuuję. Kochanie, życzę ci żebyś już nigdy więcej przeze mnie nie cierpiała, żebyś była zdrowa, żebyś szczęśliwie urodziła nasze małe szczęście i żebyś zgodziła się na pytanie, które zadam ci już nie długo- powiedział i pocałował dziewczynę w nos.
-Jakie pytanie?- zapytała.
-Ciekawa jesteś, coo?
-Noo tak! Poooowiedz mi- mówiła robiąc słodkie oczka.
-Przestań tak na mnie patrzeć bo się wygadam! 
-Ale ja przecież nic nie robię- śmiała się.
-Ojj robisz. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła kochanie.
-Osz tyy- zmarszczyła nos a Harry szarmancko się uśmiechnął- noo dobrze, nie będę cię już męczyć. Później mi powiesz. Więc ja ci życzę skarbie, żebyś spełnił swe największe marzenia, żebym ci się nie znudziła za pare lat, żebyśmy się kochali mocniej każdego dnia i żebyś był zawsze zdrowy i szczęśliwy.
-Nigdy mi się nie znudzisz, mała. Kocham cię najbardziej na świecie, rozumiesz?!- mówił patrząc jej głęboko w oczy.
-Nooo dobrze. Daj buziaka i nie histeryzuj- śmiała się dźwięcznie.
Harry pokiwał głową i po chwili złożył na ustach swej dziewczyny namiętny, pełen miłości pocałunek. 
-Eeeej gołąbki! Zapraszamy do stołu- mówiła Perrie.
-Taak, już siadamy- powiedział Harry i razem z Kają usiedli przy stole.
-Karr?- zapytał Zayn.
-Taak?
-Który to miesiąc- powiedział spoglądając na już całkiem widoczny brzuch dziewczyny.
-Trzeci. W sumie to prawie czwarty- mówiła uśmiechając się.
-Tooo super!- krzyknął Niall.
-Też jestem tego zdania- powiedział Harry i pocałował Kaję w głowę.
-Kocham was głupki wy moje- powiedział Liam.
-My ciebie też Liaś- powiedzieli wszyscy.
-Łooo... too się wam udało- zachichotał- chodźmy do salonu zobaczyć prezenty.
Wszyscy byli już w pełni najedzeni (oprócz Niallera, ale on zawsze jest głodny ;p), więc przeszli do salonu. Pod ogromną choinką stała góra prezentów. Wszyscy cieszyli się z podarków.
Wszyscy dostali dużo prezentów, z których byli bardzo zadowoleni. Po jakiejś godzinie podziwiania prezentów, zmęczeni spoczęli znów przy wigilijnym stole. Rozmawiali, śpiewali kolędy, cieszyli się sobą.
W pewnym momencie Harry wstał i udał się na górę nic nie mówiąc.
-Gdzie on poszedł?- zapytała Kaja.
-Nie martw się słońce. Zaraz wróci- powiedział Liam i uśmiechnął się do siostry.
-Skoro tak mówisz...
-Wszystko jest dobrze księżniczko- powiedział znów jej brat, na co dziewczyna się uśmiechnęła.
Znów zaczęli rozmawiać na różne tematy. Nie dane im było długo rozmawiać, ponieważ ze schodów zszedł Harry z ogromnym bukietem kwiatów:

-Kaja kochanie, chciałbym tu przy wszystkich coś ci powiedzieć... Od ośmiu, prawie dziewięciu lat szaleję za tobą jak wariat. Wiem, że nie da się wymazać tego co tak niedawno ci zrobiłem, ale uwierz, że jeśli mógłbym cofnąć czasz to zrobiłbym to bez wahania i nigdy by do tego nie doszło. Dzisiaj uczyniłaś mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Znów nadałaś sens memu życiu. Nie chcę i nie potrafię bez ciebie żyć. Kocham cię najbardziej i najmocniej na świecie- zamilkł na chwilę by przyjrzeć się dziewczynie. Płakała. Uśmiechała się przez łzy i patrzyła na klęczącego przed nią chłopaka- Chciałbym cię o coś zapytać. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i będziesz moja już na zawsze? Karolino Payne, zostaniesz moją żoną?- powiedział a po jego trzęsącym się ze zdenerwowania policzku popłynęła mała łza.
Dziewczyna patrzyła na swego mężczyznę i płakała coraz bardziej. Gdy w końcu zebrała się na odwagę i odpowiedziała:
-Tak! Tak! Tak! Kocham cię!- mówiła dławiąc się łzami.
Harry wstał położył bukiet na krześle i czule pocałował swą przyszłą żonę.
-Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham- powiedział po chwili.
-Noo nie wiem, ale nie bój się. Będziesz mi to uświadamiał do końca życia- powiedziała uśmiechając się.
-Jestem za i nie płacz już skarbie- powiedział a dziewczyna przyssała się do jego czerwonych ust. Wszyscy cieszyli się i bili brawo. Gdy para się od siebie "oderwała" wszyscy im gratulowali. Każdy był szczęśliwy z takiego obrotu sprawy. Jeszcze chwilę rozmawiali w salonie a później udali się do swych pokoi.
-Ekhem?! Ktoś mnie odwiezie?!- powiedziała Karr, pytająco patrząc na chłopaków.
-Oooo nie kochana. Dzisiaj zostajesz ze mną. Nigdzie cię nie wypuszczę- powiedział chłopak obejmując ją od tyłu i całując czule w szyję.
Po chwili usłyszeli tylko długie "Uuuuuuuuu... uważajcie na maleństwo gołąbki" na co oboje się zaśmiali.
_____________________________________________________________________________

Nooo i mamy następny rozdział :)
Szybka jestem :)
Mam nadzieję, że się wam spodoba ;**
Jeśli tak to komentujcie, bo to bardzo wiele dla mnie znaczy <3
Kocham was miśki :) ;**

M<3







Liebster Award :)

Heej kochani! :) 

Awww :) ;*
Zostałam nominowana do Liebster Award pierwszy raz <3
Baaardzo dziękuję ;*
Nominowała mnie Oliwia Malik
z bloga  http://kochaj-sercem-a-nie-oczami.blogspot.com/    <3
Dzięki wielkie :)

Teraz odpowiem na pytania :)

1.Jak masz na imię?
-Martyna ;)
2.Ile masz lat?
-01.10 skończę 16 ;p
3.O czym piszesz bloga?
-hmm... bloga piszę o moich ukochanych chłopakach z One Direction! :) <3
4.Na kim się wzorujesz (jeśli)?
-wydaje mi się, że na nikim :)
5.Jaki jest twój ulubiony zespół?
-noooo ONE DIRECTION ale lubię także Little Mix ;p 
6.Jakie jest twoje hobby?
-aaaa to dobre :)   wydaje mi się, że oprócz pisania to sprecyzowanych ulubionych czynności nie mam :) lubię robić dużoooo rzeczy <3
 7.Twoje największe marzenie to?
-hahaha... największym moim marzeniem jest to, żeby zobaczyć One Direction ;)  + zostać żoną któregoś z nich :p
8.Masz rodzeństwo?/Chłopaka?
-jestem jedynaczką :)  chłopaka "nie" mam ;p
9.Piosenka na dziś?
-zdecydowanie  We Both Know - Colbie Caillat Feat. Gavin Degraw oraz 1Direction- She's not afraid <3   UWIELBIAM <3
10.Co myślisz o moim blogu?
-sądzę, że jest bardzo fajny :)  podoba mi się :)
11.Cieszysz się z nominacj?
-nooo pewnie, że TAK! :)  bardzo Ci dziękuję ;*


Blogi, które nominuję to:
  1.  http://polska-imaginy-one-direction.blogspot.com/
  2.   http://cuklawki.blogspot.com/
  3.   http://onebandonedirection.blogspot.com/
  4.  http://i-hate-you-but-still-love-you.blogspot.com/
  5.   http://life-while-we-young.blogspot.com/
  6.   http://wyznani.blogspot.com/
  7. http://agatha1d.blogspot.com/
  8.  http://i-think-i-wanna-marry-u.blogspot.com/
  9.  http://1d-zakazanamilosc.blogspot.com/
  10. http://1dpornimagines.blogspot.com/
  11.  http://imagin1d.blogspot.com/

Moje pytania :
  1. Jak masz na imię?
  2. Ile masz lat?
  3. Dlaczego i od kiedy prowadzisz bloga?  
  4. Jakiej muzyki słuchasz?
  5. O czym marzysz?
  6. Piosenka na dzisiaj?
  7. Ulubiony film?
  8. Masz rodzeństwo?
  9. Masz chłopaka?
  10. Ulubiona książka? 
  11. Co sądzisz o moim blogu?    


M <3
 

piątek, 1 lutego 2013

Znowu tracę dla ciebie głowę ślicznotko.!

-... chodzi o to że....- nie dokończyła, ponieważ chłopak jej przerwał.
-Wiem co chcesz mi powiedzieć-zatrzymał się na chwilkę a dziewczyna spojrzała na niego pytającym wzrokiem- nooo nienawidzisz mnie, tak?!- powiedział a w jego oczach jak na zawołanie pojawiły się łzy.
-Czy ty myślisz, że gdyby tak było, to byłabym tu z tobą teraz?! Na prawdę? Lepiej już nic nie mów...- uniosła się.
-Jaa przepraszam, ale co ja mogę innego powiedzieć?! Nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo cię kocham i potrzebuję twej bliskości, twoich słów, wszystkiego co z tobą związane. Wiem jednak, że jedynym uczuciem, jakim powinnaś mnie teraz darzyć to nienawiść, rozumiesz?!- mówił łamiącym się głosem.
-Jedynym uczuciem, jakim cię darzę ty idioto to miłość, rozumiesz?! Kocham cię baranie! Mimo wszystko! Już dawno ci wybaczyłam! Nie mogłabym cię od nas odsunąć, za bardzo cię kocham! - krzyczała dławiąc się powietrzem.
-Od nas?- zapytał.
-Taak! Od nas!- powiedziała, a Harry tylko patrzył na nią jak na wariatkę- Czy ty na prawdę jesteś ślepy?! Nie zauważyłeś tego, że jestem w ciąży?! Sama z siebie bym nie przytyła!
-Ccooo?!- krzyknął.
-Dziecko debilu!- krzyczała tak jak jej partner.
-Oooo mój Boże! Na prawdę?- dziewczyna nie odpowiedziała, tylko kiwnęła znacząco głową- Będę najlepszym ojcem i mężem na świecie, zobaczysz! Przyrzekam!- krzyczał z radości.
-Mężem?!- zdziwiła się.
-Noo a nie?
-Nic nie mówię- odpowiedziała i szeroko się uśmiechnęła.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę! To są najpiękniejsze święta w moim życiu! Tak bardzo cię, was kocham- powiedział i pocałował dziewczynę w jej zmarznięte usta.
-Ja też cię kocham głupku- odpowiedziała.
Chłopak szeroko się uśmiechnął, a po jego policzkach zaczęły spływać łzy.
-Nie płacz Harry- powiedział.
-Już nie będę- uśmiechnął się- chodźmy do domu. Liam pewnie już zawału dostaje.- dokończył i cmoknął ją w nos.
-No to chodźmy skarbie- odpowiedziała i złapała go za rękę.-Eeeej! Idziemy!
-Poczekaj... Będę tatą!- krzyknął z ekscytacją w głosie.
-Nooo co ty nie powiesz- zaśmiała się.
-Teraz to do mnie dotarło kochanie- uśmiechnął się- Kocham cię, kocham cię, kocham cię, kocham, kocham, kocham, kocham, koch...- nie dokończył, ponieważ dziewczyna zamknęła mu usta namiętnym pocałunkiem.
-Łoooł... Znowu tracę dla ciebie głowę ślicznotko!-uśmiechnął się zadziornie.
-No i o to mi chodziło przystojniaku. A teraz idziemy do domu, bo chce mi się jeść!- powiedziała i zaczęła się śmiać.
-Chodźmy kochanie...

~Kompleks One Direction~
-Matko Boska gdzie oni są!- krzyczał zdenerwowany Liam.
-Liam uspokój się! Zaraz przyjdą- śmiali się chłopcy.
-No właśnie kochanie. Spokojnie- powiedziała Danielle i pocałowała chłopaka w policzek.
-Nie bulwersuj się Liaś- śmiała się Perrie.
-Dobra weźcie się ogarnijcie już. Poszli na spacer więc potrzebują czasu, tak?!- powiedziała Elenor.
-Noo tak- odpowiedziała reszta.
-Tooo dajmy im spokój. Może się pogodzą- powiedziała El z przekonaniem w głosie.
-Obyy- dodał Louis.

 Wszyscy szykowali wigilijny stół. Krzątali się po kuchni i salonie. W pewnym momencie usłyszeli, jak drzwi frontowe się otwierają, a Harry i Kaja głośno się śmieją.
-Coo wam tak wesoło?- zapytał Niall .
-Poczekaj, wejdziemy do salonu- uśmiechnęła się dziewczyna.
-Noo ok.
-Luuuudzie! Słuchajcie! Będę tatą! Tatą, rozumiecie?!
Wszyscy rzucili się na parę z gratulacjami. Wszyscy byli szczęśliwi tak, jak za dawnych czasów. Wszystko zaczęło się układać.
-Nooo to może zacznijmy już wigilię, cooo?!- mówił zniecierpliwiony Nialler.
-Już! Już!- śmiała się Kaja- Bierzcie opłatek i zaczynamy.

______________________________________________________________________________

Haaj Kochani! <3
Strasznie was przepraszam za moją dłuuuuuuugą nieobecność, ale miałam "problemy" z internetem ;(
Ale już wszystko jest dobrze ;*
Noo i mamy kolejny rozdział :p
Mam nadzieję, że się wam spodoba^^
Jeśli tak, to błagam Was! ;p
KOMENTUJCIE <3 <3 <3

M...^^