-Przecież wiesz, że ja i tak cię kocham ma..- nie dokończyłam ponieważ mój nienormalny brat wepchnął mi do buzi kanapkę.
-Taaak lepiej!- powiedział i szeroko się uśmiechnął.
-Jesteś głupi- powiedziałam gdy jakimś cudem udało mi się połknąć kanapkę.
-Ojj sama powiedziałaś, że i tak mnie kochasz więc...
-Więc się zamknij bo zmienię zdanie- powiedziałam upijając łyk herbaty z kolorowego kubka.
-Eeeej! To moje!- krzyknął Liam.
-Taaak?! A to ty leżysz w szpitalu?- zapytałam.
-Noo nie.
-Noo to się ciesz baranie, że się z tobą dzielę.
-No dobra dobra. Cieszę się- powiedział i wystawił mi język.
-Taa bardzo jesteś dojrzały jak na swój wiek- powiedziałam szyderczo się uśmiechając.
-Jestem bardziej dojrzalszy od ciebie i pozostałej czwórki razem wziętych-!- oburzył się.
-Ode mnie też?- usłyszeliśmy znajomy głos, a po chwili ujrzeliśmy stojącą w drzwiach Danielle.
-Noo od ciebie to chyba nie..- powiedział i mocno przytulił swoją dziewczynę, która zbliżyła się do nas.
-Cześć kochanie!- powiedziała i przytuliła się do mnie.
-Kochanie?! Myślałem, że tylko do mnie tak mówisz!- powiedział mój brat, udając zazdrosnego.
-Hahahahahaha tylko się nie rozpłacz... kochanie- powiedziałam śmiejąc się z pozoru dorosłego i dojrzałego mężczyzny.
-Pff... goń się, mała!- powiedział i szturchnął mnie w ramię.
-Ty się goń!- oddałam mu.
-Niee bo ty- i tak zaczęliśmy się przepychać na moim szpitalnym łóżku.
Danielle.
Jadąc do szpitala miałam wyrzuty sumienia. Dlaczego? Już mówię. Wyrzuty sumienia miałam dlatego, że obiecałam Kai, że w drugi dzień świąt ją odwiedzę, lecz nie dałam rady. Padło mi auto. Szczęście, że mój tata się na tym zna i mi pomógł. Mam nadzieję, że Kaja się nie obraziła. Będąc już w tym dużym i jakże przerażającym budynku, kierowałam się na 2 piętro, na którym obecnie leży moja najlepsza przyjaciółka. Nadal nie mogę uwierzyć w to wszystko. Ona... ona poroniła, próbowała się zabić, dostała zawału. Dobry Boże, dlaczego ona?! Przecież to taka wspaniała osoba. Nie zrozumiem tego. Może nawet nie muszę. Po wyjściu z windy kierowałam się do prywatnego szpitalnego pokoju numer72. Taak to strasznie wielki szpital, który zapewne jest najlepszy w całym kraju... 72 sala znajduje się w sektorze prywatnym, do którego mogą dostać się tylko "ci ważni". Kaja nie znajduje się tutaj ze względu na chłopaków, o nieee. Kaja wbrew pozorom jest jedną z najlepszych modelek w całej Wielkiej Brytanii. Mnóstwo ludzi ją zna, podziwia i uwielbia. Przeprowadzają z nią wywiady, zapraszają do różnych programów itd. Jej kariera nabrała rozmachu po skończeniu liceum. Wtedy mogła wyjeżdżać gdzie tylko zapragnie, ponieważ studiuje zaocznie na akademii sztuk pięknych, tak jak Zayn. Ale już nie o tym. Stanęłam przed uchylonymi drzwiami sali 72. Zobaczyłam jak mój chłopak wpycha swojej siostrze całą kanapkę do buzi i mówi "tak lepiej" nie wiem o co im chodziło. Nie wnikam. Później natomiast zaczęli się sprzeczać i rozmawiać na temat dojrzałości mojego Liasia. Ojj głupki kochane. Weszłam do pomieszczenia. Przywitałam się z nimi i zaczęliśmy rozmawiać, jednak przed rozpoczęciem prawdziwej rozmowy musiałam ich rozdzielić, ponieważ zaczęli się trochę jakby bić. To jest Kaja i Liam, ich nigdy nie ogarniesz.
~//~
Drobna blondynka rozmawiała ze swoją przyjaciółką i bratem. Na daremnie próbowała wytłumaczyć zdenerwowanej szatynce, że nie jest zła o to, że ta odwiedziła ją dopiero dzisiaj. Rozmawiali o wszystkim, co do tej pory się wydarzyło. Słychać było krzyki Liama, płacz Kai, szloch Danielle. Widać było to, jak wiele ci ludzie dla siebie nawzajem znaczą. Czuć było tą miłość i to ciepło bijące od każdego z nich. Po dość długiej rozmowie na twarzach dziewczyn i Liama zagościły promienne uśmiechy. Wyjaśnili sobie wszystko, co powinni. Znowu było dobrze. Dziewczyna zaczynała nareszcie dochodzić do siebie. Około południa w szpitalnym pokoju dziewczyny pojawili się także Louis, Niall i Eleanor, która również przepraszała za swą wczorajszą nieobecność. Blondynka siedząca na szpitalnym łóżku zapewniała dziewczynę, że się nie gniewa i szczerze mówiąc szybciej dotarło to do Eleanor, niz wcześniej do Danielle. Przyjaciele rozmawiali, śmiali się i płakali jak za dawnych czasów. Louis jak zwykle rozśmieszał towarzystwo a Nialler nie potrafił przestać się śmiać, zresztą jak i pozostali.
Kaja
Jeju jaki dzisiaj wspaniały dzień! Przyszła Dani, El, Lou, Nialler noo i ten mój brat, który od wczoraj ze mną siedzi. Śmiałam się i rozmawiałam z przyjaciółmi, lecz myślami byłam gdzie indziej. Zastanawiałam się, o której przyjedzie Zayn, i martwiło mnie również to, czy Hazz mnie dziś odwiedzi, czy jednak nie. Trochę się zmęczyłam, więc położyłam się na łóżku. Louis ciągle coś mówił, lecz w pewnej chwili zamilkł, popatrzył na mnie i powiedział:
-Nie martw się słońce. Zayn powinien przyjechać góra za godzinę, a Hazz z pewnością przyjedzie. W końcu ci to obiecał- skończył i pocałował mnie w czoło.
Mówiąc szczerze nie miałam siły na to by mu coś odpowiedzieć, więc tylko blado się uśmiechnęłam. Po upływie może 20 minut drzwi mojego pokoju się uchyliły, a w nich widać było tylko wielkie pluszowe coś. To "coś" co po chwili okazało się być wielkim, pluszowym miśkiem weszło do mojego pokoju a zza jego wielkiej, brązowej głowy wyłoniły się loki Harrolda. Gdy tylko go zobaczyłam, podniosłam się z łóżka, odłożyłam "misia" na kanapę i mocno przytuliłam mojego przyjaciela. Chłopak odwzajemnił uścisk, uniemożliwiając mi tym jakiekolwiek ruchy. Uśmiechnęłam się szeroko, ponieważ mimo tego, co się wydarzyło nie mam zamiaru się od niego odseparowywać, a wręcz przeciwnie. Gdy już odkleiliśmy się od siebie, spojrzałam na niego. Płakał, tak bardzo płakał. Chwyciłam w swe dłonie jego zapłakaną twarz i starałam się otrzeć spływające po niej łzy. Trzęsącymi rękoma chłopak chwycił moją prawą dłoń i powiedział ciche "przepraszam" po czym pocałował mnie w rękę. Uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam:
-Harry ja już wszystko sobie przemyślałam i tak jak powiedziałam ci kiedyś nie mam do ciebie żalu i ci wybaczam. Bardzo cię proszę nie płacz już, bo to niczego nie zmieni. Musimy być silni. Nasze dziecko musi być z nas dumne- skwitowałam i rozejrzałam się po sali. El i Dani wycierały rękawami policzki a chłopcy siedzieli na swych miejscach nie zwracając uwagi na łzy, które także spływały po ich twarzach. Harry promiennie się uśmiechnął i przywitał się ze wszystkimi. Eleanor też się z nim przywitała i przeprosiła go za swoje zachowanie. Bardzo mnie to ucieszyło, ponieważ ta dwójka jest sobie bliska jak rodzeństwo. No ale co z Zayn'em?! Kurde zaczynam się martwić. Z nocnej szafki biorę telefon, udałam się do łazienki i na szybkim wybieraniu wciskam numer 4. Pierwszy, drugi, trzeci, czwarty sygnał i:
-Noo co tam?- usłyszałam jego głos.
-A może by tak cześć Kaja, co?- powiedziałam cicho się śmiejąc.
-Noo to cześć Kajuniu, co tam?- powiedział jeszcze raz.
-W sumie to nic. Przyjdziesz do mnie dzisiaj?- zapytałam z nadzieją.
-Noo pewnie słońce!- dopowiedział z entuzjazmem w głosie.
-A o której przyjdziesz?
-Hmm... teraz jest 15 noo to powinienem się pojawić tak o 16.30, góra 17.
-Dopierooo?- powiedziałam zawiedziona.
-Aaa co? Stęskniłaś się za mną?- zapytał.
-Mooooże- odpowiedziałam.
-Eeeej! Nie ma tak! Stęskniłaś się czy nie?- pytał udając oburzinego.
-A ty się za mną stęskniłeś?
-Ojj ja pytałem pierwszy.
-Noo to co.
-No w sumie... Bardzo się stęskniłem za tobą.
-Noo to mamy problem- odpowiedziałam.
-Dlaczego mamy problem?!- odpowiedział zderenwowany.
-Noo bo.... noo... ten, no wiesz....
-Wydukasz wreszcie o co chodzi?!- teraz to już się na pewno zestresował.
-No bo chodzi o to, że ja się bardziej stęskniłam głupku!- powiedziałam i wybuchłam śmiechem.
-Jeju nie strasz mnie! Myślałem, że coś się stało!- prawie wykrzyczał do telefonu.
-Ojj przecież wiesz, że ja uwielbiam się z tobą drażnić- powiedziałam.
-Taaak wiem i zobaczysz, że jeszcze trochę i dostaniesz za swoje, kochana- powiedział przekonującym tonem głosu.
-Taaa ciekawe co mi zrobisz- zakpiłam sobie.
-Dostaniesz klapsa- powiedział i zaczął się śmiać.
-Ale dziewczyn się nie bije! Kultury trochę młodzieńcze- powiedziałam udając obrażoną.
-Nooo żartuję przecież! Aaa poza tym to przecież klaps nie zawsze oznacza przemoc, słońce!
-Mhm.. tylko później mnie tyłek boli. Znam cię Malik to wiem jakie ty klapsy dajesz!
-Ojj raz się zdarzyło, a ta już marudzi!- stwierdził.
-Raz?! Chyba w twoich snach, głupku!
-Taaa, też cię kocham- powiedział.
-To dobrze, proszę pana- powiedziałam a na mojej twarzy nie wiadomo kiedy zagościł szeroki uśmiech.
-Noo wiem. Kończę słońce bo wsiadam do auta. Będę za jakąś godzinkę.
-Noo dobrze. Uważaj na drodze, ok?
-Będę uważał. Nie martw się.
-Mhmm.
-Nie mhmmm, tylko dobrze Zay nie będę się martwić.
-Dobrze Zay. Nie będę się martwić- powtórzyłam.
-Nooo i od razu lepiej, to paa.
-No paa- odpowiedziałam i się rozłączyłam.
Zbliżyłam się do lustra. Poprawiłam mojego kłosa, makijaż i po jakichś 15 minutach gotowa wyszłam z pomieszczenia. Gdy tylko znalazłam się w pokoju Niall powiedział:
-Noo ile można rozmawiać przez telefon?!
-Ty wiesz ile cię nie było?!- powiedział tym razem Liam.
-Noo właśnie- odpowiedzieli jednogłośnie Dani, El, Hazz i Lou.
-Taa ten synchron to wam dobrze wychodzi- powiedziałam.
-Aaa weź daj spokój. Kiedy Zayn przyjedzie?- zapytał Harry.
-Za go... Eeej! Skąd wiedziałeś, że z nim rozmawiałam?!- zapytałam.
-Noo a z kim innym mogłaś rozmawiać? przecież nie dzwoniłaś do pracy- powiedział i wystawił mi język.
-Aaa weź... A co do tej pracy to postanowiłam, że zaraz po nowym roku rezygnuję z urlopu.
-Obawiam się, ze to nie będzie możliwe, proszę pani- powiedział lekarz, który niespodziewanie wszedł do sali...
_____________________________________________________________________________
I tak oto napisałam następny rozdział :)
Mam nadzieję, że będziecie zadowoleni :)
Miałam go napisać wcześniej, ale przez to, że się rozchorowałam to nie miałam na to siły :)
Jeśli rozdział się wam podoba to zostawcie pod nim 8KOMENTARZY, a już w piątek dodam kolejny *.*
Pozdrawiam, M<3